poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział XI

Było cudownie! Nigdy nie przypuszczałabym, że będę tak dobrze bawić się z kimś na zakupach. Z siostrą nigdy nie byłam. Z mamą też. Przyjaciółki wolały iść na imprezę więc wychodziło, że na zakupy chodziłam kiedy chciałam zabłysnąć przed Oliverem. Ewentualnie mama przywodziła mi stos markowych ubrań z wyprzedaży.
Feliks opowiadał właśnie kolejny dowcip, gdy w mojej kieszonce od spodni za wibrował telefon. Mężczyzna spojrzał na mnie ukradkiem i przerwał.
- Mama - powiedziałam zaskoczona. - Mam odebrać?
Zaczął się śmiać.
- To twoja mama jeśli ją szanujesz odbierzesz. Dlaczego cie to tak dziwi, że dzwoni?
- Nigdy nie dzwoniła.
Przesunęłam palcem na zielone i przyłożyłam smartfona do ucha. Patrzyłam teraz na rozciągające się pola uprawne i gdzieniegdzie porozrzucane domy. Naprawdę czułam się wspaniale. Oderwana od przynoszących ból myśli. Feliks nawet na chwilę nie dał mi być smutną. Ciągle coś opowiadał albo się śmiał. Był bardzo otwartym człowiekiem i zrobiło mi się wstyd, że odgórnie pozwałam go o najgorsze z możliwych. Był dobrym człowiekiem. Dopiero teraz zaczęłam to doceniać.
Mama : Hej kochanie ( bardzo entuzjastycznie jak to w zwyczaju robią mamy)
Ja : Hej mamo. Dlaczego dzwonisz coś się stało?
Mama: Nie, po prostu stęskniłam się za tobą. Naprawdę brakuje mi ciebie.
Ja: Chętnie wrócę ( spojrzałam na Feliksa prowadzącego auto )
Mama: Kochanie wiesz, że to dla twojego dobra. ( Odwróciłam głowę z powrotem do szyby. Poczułam gniew)
Ja: Mamo o co chodzi? Dobrze wiem, że nie jestem tu dla siebie tylko dla was i bezpieczeństwa. Kto to jest Georg? Oliver zginął bo ktoś go zabił? ( słowa napływały do ust niczym istny potok ) No odpowiedz! ( Ona milczała, a ja ze względu na Feliksa nie pytałam jej o to czy go zna i czy wie o planach córki )
Mama: Georg to ojciec Olivera.
Ja: Nieprawda! Była u niego tyle razy i jego tata ma na imię Dan a nie jakiś Georg.
Mama: Kochanie to nie takie proste. Mama Olivera ożeniła się drugi raz. Georg to wspólnik twojego taty. Widocznie ci co to planowali nie przypuszczali, że Georg z Oliverem powiązany jest tylko alimentowo.
Ja: Ci co to planowali? ( zdębiałam ) Czyli ktoś go zabił? Ktoś zrobił to specjalnie?
Mama: Molly, nie wiem kochanie.
Ja: Kłamiesz! Jak zawsze kłamiesz! Ja nie mam pięciu lat. Dojdę do prawdy zobaczysz.
Mama: Najważniejsze to żebyś ty była teraz bezpieczna ( cicho odparła mama a ja przyciskałam już czerwoną słuchawkę)
Oparłam głowę o rękę.
- Zaraz będziemy mała.
Rodzice Feliksa mieszkali w przytulnym domku. Mieli stadninę koni. Całe otoczenie ogrodzone było pięknym, drewnianym płotem. Obok domu rosła stara jabłonka do której przymocowana była huśtawka. Dom był słonecznego koloru z brązowym dachem. Wejście poprzedzał spory ganek i również drewniane schody. Prawie w każdym oknie stały doniczki z kwiatami. Jakby tego było mało, nieopodal rozciągał się przepiękny ogród z warzywami, owocami i kwiatami. Prawdziwy raj dla motyli i pszczół. Wierzchowce rżały z ogromnej, czerwonej stajni. Stamtąd wyłonił się tata Feliksa. Był bardzo szczupły, lecz niewiarygodnie silny. Na jego silnych rękach były blizny po ranach powstałych podczas zmagania się z końmi. Oczy Jacoba były piękne. Miały w sobie niewiarygodny blask. Zachowywał się z godnością. Po poznaniu tego wspaniałego człowieka przyszła kolej na mamę Feliksa - Evę. Bardzo ciepła i pogodna osoba, która piecze najlepsze drożdżówki na świecie! Możecie nie wierzyć, ale są naprawdę fenomenalne. Gdybym pomieszkała tam przez tydzień zapewne przytyłabym dobre 10 kg. Siedzieliśmy przy stole i prowadziliśmy pogodną rozmowę. Wypytywali mnie o różne rzeczy, ale wiadomo, że każdy tak robi kiedy poznaje nową osobę. Myślałam, że to koniec niespodzianek, kiedy nagle z góry zbiegła Lena. Była nieprawdopodobnie energiczna. Nie wiem czy to zrządzenie losu, ale była siostrą Feliksa w dodatku w tym samym wieku co ja. Nie panoszyła się ani nie wywyższała jak znane mi dziewczyny z miasta. Była ciemną brunetką z cudownym uśmiechem.
- Molly chodź pokaże ci Spartana!
Trzymała mnie za rękę i ciągnęła do wyjścia. Uznałam, że Feliksowi należy się chwila rozmowy sam na sam z rodzicami.
Lena była bardzo zaangażowana w opowiadanie o koniach a ja wyjątkowo w to wsłuchana. Uśmiech nie znikał jej z twarzy i zaczęłam wspaniale się z nią dogadywać. Tak samo jak z Feliksem. Stałam oparta o drzwiczki do Megi i przyglądałam się z zazdrością jak Lena głaszcze i rozumie tego pięknego wierzchowca. Wtem odwróciła się do mnie i pogodnie zaproponowała :
- Pojechałabyś ze mną na przejażdżkę?
Wystraszyłam się.
- Ale ja ... - wstyd mi było to powiedzieć. Zawsze uważałam się za lepszą od ludzi ze wsi, bo paliłam, piłam, wiedziałam co jest cool a tu nagle nigdy nie jeździłam na koniu - Nie potrafię. - spuściłam wzrok.
Lena podeszła do mnie i przytuliła. W pierwszym momencie przeżyła kolejny szok, bo nigdy nikt tak szybko nie zaprzyjaźniał się ze mną. Zazwyczaj zaczynało się od drobnych pożyczek na sklepik szkolny czy odrabianiu prac domowych. Tak właśnie było z moją byłą przyjaciółką.
- Nie przejmuj się. Głowa do góry. Pojedziemy na Spartanie, bo dla niego dwie osoby to jak jedna.



3 komentarze:

  1. Ten rozdział bardzo mi się spodobał :-D.Czekam na kolejne.
    magdasara.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział, super napisany ;))
    Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią tak pisać!

    justsayhei.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Rozdział XI

| |

Było cudownie! Nigdy nie przypuszczałabym, że będę tak dobrze bawić się z kimś na zakupach. Z siostrą nigdy nie byłam. Z mamą też. Przyjaciółki wolały iść na imprezę więc wychodziło, że na zakupy chodziłam kiedy chciałam zabłysnąć przed Oliverem. Ewentualnie mama przywodziła mi stos markowych ubrań z wyprzedaży.
Feliks opowiadał właśnie kolejny dowcip, gdy w mojej kieszonce od spodni za wibrował telefon. Mężczyzna spojrzał na mnie ukradkiem i przerwał.
- Mama - powiedziałam zaskoczona. - Mam odebrać?
Zaczął się śmiać.
- To twoja mama jeśli ją szanujesz odbierzesz. Dlaczego cie to tak dziwi, że dzwoni?
- Nigdy nie dzwoniła.
Przesunęłam palcem na zielone i przyłożyłam smartfona do ucha. Patrzyłam teraz na rozciągające się pola uprawne i gdzieniegdzie porozrzucane domy. Naprawdę czułam się wspaniale. Oderwana od przynoszących ból myśli. Feliks nawet na chwilę nie dał mi być smutną. Ciągle coś opowiadał albo się śmiał. Był bardzo otwartym człowiekiem i zrobiło mi się wstyd, że odgórnie pozwałam go o najgorsze z możliwych. Był dobrym człowiekiem. Dopiero teraz zaczęłam to doceniać.
Mama : Hej kochanie ( bardzo entuzjastycznie jak to w zwyczaju robią mamy)
Ja : Hej mamo. Dlaczego dzwonisz coś się stało?
Mama: Nie, po prostu stęskniłam się za tobą. Naprawdę brakuje mi ciebie.
Ja: Chętnie wrócę ( spojrzałam na Feliksa prowadzącego auto )
Mama: Kochanie wiesz, że to dla twojego dobra. ( Odwróciłam głowę z powrotem do szyby. Poczułam gniew)
Ja: Mamo o co chodzi? Dobrze wiem, że nie jestem tu dla siebie tylko dla was i bezpieczeństwa. Kto to jest Georg? Oliver zginął bo ktoś go zabił? ( słowa napływały do ust niczym istny potok ) No odpowiedz! ( Ona milczała, a ja ze względu na Feliksa nie pytałam jej o to czy go zna i czy wie o planach córki )
Mama: Georg to ojciec Olivera.
Ja: Nieprawda! Była u niego tyle razy i jego tata ma na imię Dan a nie jakiś Georg.
Mama: Kochanie to nie takie proste. Mama Olivera ożeniła się drugi raz. Georg to wspólnik twojego taty. Widocznie ci co to planowali nie przypuszczali, że Georg z Oliverem powiązany jest tylko alimentowo.
Ja: Ci co to planowali? ( zdębiałam ) Czyli ktoś go zabił? Ktoś zrobił to specjalnie?
Mama: Molly, nie wiem kochanie.
Ja: Kłamiesz! Jak zawsze kłamiesz! Ja nie mam pięciu lat. Dojdę do prawdy zobaczysz.
Mama: Najważniejsze to żebyś ty była teraz bezpieczna ( cicho odparła mama a ja przyciskałam już czerwoną słuchawkę)
Oparłam głowę o rękę.
- Zaraz będziemy mała.
Rodzice Feliksa mieszkali w przytulnym domku. Mieli stadninę koni. Całe otoczenie ogrodzone było pięknym, drewnianym płotem. Obok domu rosła stara jabłonka do której przymocowana była huśtawka. Dom był słonecznego koloru z brązowym dachem. Wejście poprzedzał spory ganek i również drewniane schody. Prawie w każdym oknie stały doniczki z kwiatami. Jakby tego było mało, nieopodal rozciągał się przepiękny ogród z warzywami, owocami i kwiatami. Prawdziwy raj dla motyli i pszczół. Wierzchowce rżały z ogromnej, czerwonej stajni. Stamtąd wyłonił się tata Feliksa. Był bardzo szczupły, lecz niewiarygodnie silny. Na jego silnych rękach były blizny po ranach powstałych podczas zmagania się z końmi. Oczy Jacoba były piękne. Miały w sobie niewiarygodny blask. Zachowywał się z godnością. Po poznaniu tego wspaniałego człowieka przyszła kolej na mamę Feliksa - Evę. Bardzo ciepła i pogodna osoba, która piecze najlepsze drożdżówki na świecie! Możecie nie wierzyć, ale są naprawdę fenomenalne. Gdybym pomieszkała tam przez tydzień zapewne przytyłabym dobre 10 kg. Siedzieliśmy przy stole i prowadziliśmy pogodną rozmowę. Wypytywali mnie o różne rzeczy, ale wiadomo, że każdy tak robi kiedy poznaje nową osobę. Myślałam, że to koniec niespodzianek, kiedy nagle z góry zbiegła Lena. Była nieprawdopodobnie energiczna. Nie wiem czy to zrządzenie losu, ale była siostrą Feliksa w dodatku w tym samym wieku co ja. Nie panoszyła się ani nie wywyższała jak znane mi dziewczyny z miasta. Była ciemną brunetką z cudownym uśmiechem.
- Molly chodź pokaże ci Spartana!
Trzymała mnie za rękę i ciągnęła do wyjścia. Uznałam, że Feliksowi należy się chwila rozmowy sam na sam z rodzicami.
Lena była bardzo zaangażowana w opowiadanie o koniach a ja wyjątkowo w to wsłuchana. Uśmiech nie znikał jej z twarzy i zaczęłam wspaniale się z nią dogadywać. Tak samo jak z Feliksem. Stałam oparta o drzwiczki do Megi i przyglądałam się z zazdrością jak Lena głaszcze i rozumie tego pięknego wierzchowca. Wtem odwróciła się do mnie i pogodnie zaproponowała :
- Pojechałabyś ze mną na przejażdżkę?
Wystraszyłam się.
- Ale ja ... - wstyd mi było to powiedzieć. Zawsze uważałam się za lepszą od ludzi ze wsi, bo paliłam, piłam, wiedziałam co jest cool a tu nagle nigdy nie jeździłam na koniu - Nie potrafię. - spuściłam wzrok.
Lena podeszła do mnie i przytuliła. W pierwszym momencie przeżyła kolejny szok, bo nigdy nikt tak szybko nie zaprzyjaźniał się ze mną. Zazwyczaj zaczynało się od drobnych pożyczek na sklepik szkolny czy odrabianiu prac domowych. Tak właśnie było z moją byłą przyjaciółką.
- Nie przejmuj się. Głowa do góry. Pojedziemy na Spartanie, bo dla niego dwie osoby to jak jedna.



3 komentarze :

Magda.Sara pisze...

Ten rozdział bardzo mi się spodobał :-D.Czekam na kolejne.
magdasara.blogspot.com

Talla pisze...

Genialny rozdział, super napisany ;))
Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią tak pisać!

justsayhei.blogspot.com

Anonimowy pisze...

<3 <3 <3- #1

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move