piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział XXII

Drogę przejechałyśmy w milczeniu. Podziwiałam kolory nieba słuchając ulubionych piosenek ze starego odtwarzacza. Im bliżej domu, tym więcej wspomnień z dzieciństwa przychodziło mi do głowy. Wspólne miejsca spędzania czasu z Oliverem. Dziwiło mnie, że Kim nigdy nie miała ochoty naprawić naszych stosunków. Może ja również nie paliłam się do tego bardzo mocno, ale przynajmniej czasem starałam się ją zrozumieć. Byłam młodszą siostrą, którą porzuciła ta starsza.
Samochód zatrzymał się na podjeździe. Dźwięk skrzypiących kamyczków pod butami wprawił mnie w domowy klimat. Drzwi domu nadal przyciągały wzrok swoją bogato zdobioną klamką. W rogu stanęła mama z zarumienionymi policzkami od ciepła kuchenki. Poczułam smakowity zapach kurczaka ze zasmarzanymi ziemniakami. Na stole stał już pstrąg w migdałach a w piekarniku dostrzegłam ulubiony sernik. Wszystko przypominało mi o tych najlepszych chwilach w domu. Uściskałam mamę bardzo mocno i wręczyłam małą, czerwoną paczuszkę. Kim udawałam niezwykle rozradowaną. Sztuczność jej emocji przyprawiała mnie o mdłości. Przez dwie godziny jazdy nie odezwała się ani słowem a po wyjściu z auta  uśmiechała się do mnie i nawiązywała krótkimi " siostra" gdy miałam pomóc jej w wypakowywaniu zakupów z bagażnika.
- Mamo ile tym razem zaprosiłaś gości?
- Nie mniej, nie więcej. Moje przyjaciółki i kilka koleżanek z pracy.
Pokręciłam głową. Mama należała do bardzo towarzyskich kobiet. Podczas pobytu w wielu szpitalach poznała wartościowe osoby, z którymi utrzymuje kontakt. Zapytałam o jej samopoczucie i ostatnie wyniki. Były w porządku. Tata uściskał mnie w locie, gdyż musiał pojechać po trzy ciotki bez których urodziny mamy nie mogły się obejść. Miałam godzinę do rozpoczęcia imprezy. Wtedy naszła mnie ochota na spacer po okolicy. Oczywiście z mamą. Zresztą nie puściłaby mnie samej.
- Pamiętam jak byłaś taka malutka. Twoje narodziny były prawdziwym cudem. 
- Mamoo
- No dobrze, już dobrze - pogładziła ręką moją głowę.
- Z Kimeny wszystko w porządku? Chodzi taka zamyślona.
O nie! Pomocy! Kłamać?
- Nic jej nie jest. Ma dla ciebie i taty wspaniałą wiadomość, ale wszystko w swoim czasie.
Nagle po drugiej stronie ulicy dostrzegłam chłopaka. Dorian przystanął kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Był zdziwiony, ale zaraz potem jego oczy zaczęły pałać gniewem. Obserwował jak wraz z mamą wchodzimy w zakręt i podążamy do domu. Następnie energicznie ruszył i zniknął gdzieś zza wystawami sklepów.
- Wszystkiego Najlepszego! 
Impreza zaczęła się powoli rozkręcać. Otworzono szampana. Mama wyglądała na zadowoloną jednak ukradkiem spoglądała na Kim.Odłożyłam orążadę na stolik i przemknęłam obok stosu prezentów. Zaczepiłam siostrę i szepnęłam jej na ucho:
- Mama wysuwa jakieś podejrzenia. Weź się w garść! Kiedy powiesz jej o tym, że będzie babcią?
Nagle ona zaczęła krztusić się kawałkiem ciasta. Poklepałam ją po plecach a kiedy przełknęła pochyliła się żeby odpowiedzieć.
- Zwariowałaś do reszty? Powiedz, że nic jej nie mówiłaś. 
- Wspomniałam coś o tym, że masz dla niej wspaniała wiadomość.
- Jak ja cie ...Yhh- warknęła.
- Molly jak ty wyrosłaś - przerwała nam rozmowę Caroline, przyjaciółka mamy - Musiałam naprawę dawno cię nie widzieć.
Kimeny zniknęła gdzieś w zakamarkach domu. Nie rozumiem dlaczego ona tak reaguje. Wyjęłam z kieszeni telefon i odczytałam dwa smsy od Nicka i jednego od Leny.
Nick: " Baw się dobrze, Mo :* "
" Wchodzę na boisko. Trzymaj kciuki "
Lena: " Feliks jest jakiś dziwny. Chodzi nabuzowany i nie można z nim porozmawiać. Pięć minut temu wsiadł w auto i odjechał "
Spojrzałam na godzinę wysłanej wiadomości:15:45 . Wyglądało na to, że jakąś godzinę temu Feliks opuścił dom. Jeśli jechał właśnie tu, byłby za godzinę. Miałam jednak cichą nadzieję, że się tu nie pojawi. W dodatku wystraszyło mnie określenie " dziwny i nabuzowany". Poczułam się słabo. Na dworze zaczęło padać jednak altanka z tyłu domu była idealnym miejscem na wyciszenie. Wymknęłam się tylnymi drzwiami. Chwilowy odpoczynek od muzyki i rozmów dobrze mi zrobi. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam dłonie. Krople deszczu uderzały o moją skórę. Z domu dobiegały odgłosy dobrej zabawy. Nie byłam świadoma co się za chwile wydarzy. Ten dzień miał inne zakończenie mimo tak wielu starań o jego idealizm. Wtedy usłyszałam wycie radiowozów policyjnych.




2 komentarze:

Rozdział XXII

| |

Drogę przejechałyśmy w milczeniu. Podziwiałam kolory nieba słuchając ulubionych piosenek ze starego odtwarzacza. Im bliżej domu, tym więcej wspomnień z dzieciństwa przychodziło mi do głowy. Wspólne miejsca spędzania czasu z Oliverem. Dziwiło mnie, że Kim nigdy nie miała ochoty naprawić naszych stosunków. Może ja również nie paliłam się do tego bardzo mocno, ale przynajmniej czasem starałam się ją zrozumieć. Byłam młodszą siostrą, którą porzuciła ta starsza.
Samochód zatrzymał się na podjeździe. Dźwięk skrzypiących kamyczków pod butami wprawił mnie w domowy klimat. Drzwi domu nadal przyciągały wzrok swoją bogato zdobioną klamką. W rogu stanęła mama z zarumienionymi policzkami od ciepła kuchenki. Poczułam smakowity zapach kurczaka ze zasmarzanymi ziemniakami. Na stole stał już pstrąg w migdałach a w piekarniku dostrzegłam ulubiony sernik. Wszystko przypominało mi o tych najlepszych chwilach w domu. Uściskałam mamę bardzo mocno i wręczyłam małą, czerwoną paczuszkę. Kim udawałam niezwykle rozradowaną. Sztuczność jej emocji przyprawiała mnie o mdłości. Przez dwie godziny jazdy nie odezwała się ani słowem a po wyjściu z auta  uśmiechała się do mnie i nawiązywała krótkimi " siostra" gdy miałam pomóc jej w wypakowywaniu zakupów z bagażnika.
- Mamo ile tym razem zaprosiłaś gości?
- Nie mniej, nie więcej. Moje przyjaciółki i kilka koleżanek z pracy.
Pokręciłam głową. Mama należała do bardzo towarzyskich kobiet. Podczas pobytu w wielu szpitalach poznała wartościowe osoby, z którymi utrzymuje kontakt. Zapytałam o jej samopoczucie i ostatnie wyniki. Były w porządku. Tata uściskał mnie w locie, gdyż musiał pojechać po trzy ciotki bez których urodziny mamy nie mogły się obejść. Miałam godzinę do rozpoczęcia imprezy. Wtedy naszła mnie ochota na spacer po okolicy. Oczywiście z mamą. Zresztą nie puściłaby mnie samej.
- Pamiętam jak byłaś taka malutka. Twoje narodziny były prawdziwym cudem. 
- Mamoo
- No dobrze, już dobrze - pogładziła ręką moją głowę.
- Z Kimeny wszystko w porządku? Chodzi taka zamyślona.
O nie! Pomocy! Kłamać?
- Nic jej nie jest. Ma dla ciebie i taty wspaniałą wiadomość, ale wszystko w swoim czasie.
Nagle po drugiej stronie ulicy dostrzegłam chłopaka. Dorian przystanął kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Był zdziwiony, ale zaraz potem jego oczy zaczęły pałać gniewem. Obserwował jak wraz z mamą wchodzimy w zakręt i podążamy do domu. Następnie energicznie ruszył i zniknął gdzieś zza wystawami sklepów.
- Wszystkiego Najlepszego! 
Impreza zaczęła się powoli rozkręcać. Otworzono szampana. Mama wyglądała na zadowoloną jednak ukradkiem spoglądała na Kim.Odłożyłam orążadę na stolik i przemknęłam obok stosu prezentów. Zaczepiłam siostrę i szepnęłam jej na ucho:
- Mama wysuwa jakieś podejrzenia. Weź się w garść! Kiedy powiesz jej o tym, że będzie babcią?
Nagle ona zaczęła krztusić się kawałkiem ciasta. Poklepałam ją po plecach a kiedy przełknęła pochyliła się żeby odpowiedzieć.
- Zwariowałaś do reszty? Powiedz, że nic jej nie mówiłaś. 
- Wspomniałam coś o tym, że masz dla niej wspaniała wiadomość.
- Jak ja cie ...Yhh- warknęła.
- Molly jak ty wyrosłaś - przerwała nam rozmowę Caroline, przyjaciółka mamy - Musiałam naprawę dawno cię nie widzieć.
Kimeny zniknęła gdzieś w zakamarkach domu. Nie rozumiem dlaczego ona tak reaguje. Wyjęłam z kieszeni telefon i odczytałam dwa smsy od Nicka i jednego od Leny.
Nick: " Baw się dobrze, Mo :* "
" Wchodzę na boisko. Trzymaj kciuki "
Lena: " Feliks jest jakiś dziwny. Chodzi nabuzowany i nie można z nim porozmawiać. Pięć minut temu wsiadł w auto i odjechał "
Spojrzałam na godzinę wysłanej wiadomości:15:45 . Wyglądało na to, że jakąś godzinę temu Feliks opuścił dom. Jeśli jechał właśnie tu, byłby za godzinę. Miałam jednak cichą nadzieję, że się tu nie pojawi. W dodatku wystraszyło mnie określenie " dziwny i nabuzowany". Poczułam się słabo. Na dworze zaczęło padać jednak altanka z tyłu domu była idealnym miejscem na wyciszenie. Wymknęłam się tylnymi drzwiami. Chwilowy odpoczynek od muzyki i rozmów dobrze mi zrobi. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam dłonie. Krople deszczu uderzały o moją skórę. Z domu dobiegały odgłosy dobrej zabawy. Nie byłam świadoma co się za chwile wydarzy. Ten dzień miał inne zakończenie mimo tak wielu starań o jego idealizm. Wtedy usłyszałam wycie radiowozów policyjnych.




2 komentarze :

Anonimowy pisze...

o cholera <3-#1

Anonimowy pisze...

Robi się coraz ciekawiej :o tak trzymaj !

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move