poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział XXIV

Jak to możliwe? Dlaczego wcześniej się nie domyśliłam? Zdjęcie rodziców na jej półce z tym budzącym podejrzenie podpisem. Tylko czy to na pewno ona nie pasuje? Czy może to ja jestem nie w tej rodzinie co powinnam? Kochałam mamę i tatę. Do oczu napłynęły gorące łzy. Dygotałam na rozbrzmiewające w mojej głowie słowa. Nie chcę ich stracić. Przecież, to nie może mieć takiego zakończenia. Moje życie to jedna wielka seria złych przypadków i kłamstw. Nigdy więcej. Ukryłam twarz w dłoniach. Rozpuszczone włosy zwisały bezwładnie, gdy przykucnęłam. Deszcz bębnił o szyby i dach. Ostatnia osoba wyszła z domu i mama zamknęła drzwi. Czułam wymieniające się spojrzenia rodziców. Tylko czy moich? Na tą odpowiedź nie musiałam długo czekać. Ojciec podszedł bliżej i objął mnie ramieniem. Ciepło jakie poczułam odrobinę mnie uspokoiło. Nie miałam sił na nic. Chciałam, aby ten dzień dobiegł końca.
- Jeśli myślisz...jeśli się zastanawiasz - szeptał. - Jesteś naszą córką i zawsze będziesz.
Podniosłam głowę i spojrzałam na stojącą w wejściu do pokoju mamę. Przykrywała ręką usta a łzy świeciły się na jej policzkach.
- Wybaczcie, ale chcę wyjść.- zdobyłam się na najbardziej obojętny ton jaki było mnie stać.
Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Natychmiast poczułam zimny deszcz. Ubranie kleiło się do ciała. Łzy mieszały z pogodą. Wydałam z siebie dźwięk rozpaczy. Nie, nie proszę to nie jest prawda. Myślałam, że jestem na wszystko gotowa, ale jednak nie. Gwałtownie wpadłam na osobę idącą naprzeciwko.
- Feliks? Co ty tu...
- Molly? Wszystko gra?- złapał mnie za ramiona.
- Nie, przecież wiesz. Dlaczego głupio pytasz? Lubicie robić ze mnie idiotkę prawda?
- Dowiedziałem się wczoraj przysięgam. Kiedy pokłóciłem się z Kimeny. W zasadzie, to wiesz co? - zwolnił uścisk i złapał się jedną ręką za głowę. - Ona wcale nie jest w ciąży. Skłamała. Wyniki nie były od ginekologa tylko z badań testów DNA.
- Przepraszam, ale chcę zostać sama - przyśpieszyłam rzucając za siebie ostatnie słowa- Jeśli możesz to uspokój mamę, bo nie zniosę kolejnej utraty. Niech dba o serce!
Minęły dwie godziny zanim doszłam do siebie i przestałam płakać. Najbardziej bałam się tego, że prawda o zabójstwie będzie jeszcze okropniejsza niż myślałam. Stary magazyn wspaniale nadawał się na ukrycie. Było ciemno i zimno. Ukryłam ręce w przemoczonej bluzie i wtedy naszła mnie ochota na rozmowę z Nickiem. Wybrałam numer.
-Hej, miałem właśnie dzwonić. Jak urodziny? Bo ja zaraz wchodzę na drugą połowę meczu. Powiem ci, bosko! Nie żebym się chwalił, ale chyba to wygramy. Mecz rozgrywa się niedaleko więc jak skończę to do ciebie wpadnę. 
-To dobrze.
- Czuję w twoim głosie nutę smutku. Coś się stało? Płakałaś?
- Nawet nie wiesz jakbym chciała żeby ten dzień się skończył.
Usłyszałam trzask rozdeptywanego szkła.
- Ktoś jest z tobą?
- Nie, właśnie nie.
- Molly? Wyszłaś po za dom sama? Ogłupiałaś! - wyobraziłam sobie jak wstaje z ławki i chwyta się z niedowierzania za głowę.
Tym razem kroki były głośniejsze. Niewątpliwie ktoś tu był.
- Boje się- wyszeptałam.
-Gdzie jesteś? Słyszysz?
Już tylko ściana dzieliła mnie od drugiej obecnej tu osoby. Wstrzymałam oddech. Po za tym, mało co było można dostrzec w mroku. Zbladłam. Chciałam dowodów? Proszę, bardzo. Kimeny była na komisariacie, więc kto jest obok?
- Stare ruiny magazynów - szeptałam najciszej jak tylko mogłam.
- Zwariowałaś do reszty. Hallo? Słyszysz mnie? Bardzo się martwię.
- Boję się, bardzo się boję. On tu jest.
- Kto?
- Ktoś. Może Dorian, nie wiem.
-Kto?
Upuściłam telefon. Echo obiło się po budynku. Nagły przenikliwy huk. Trzask. Krzyknęłam najgłośniej jak się dało i straciłam przytomność.
-Molly?! Słyszysz? Halo?



1 komentarz:

  1. Przecież to nie może być ostatni rozdział ! A co ze śmiercią Oliviera i z nowymi przyjaźniami Mo ?

    OdpowiedzUsuń

Rozdział XXIV

| |

Jak to możliwe? Dlaczego wcześniej się nie domyśliłam? Zdjęcie rodziców na jej półce z tym budzącym podejrzenie podpisem. Tylko czy to na pewno ona nie pasuje? Czy może to ja jestem nie w tej rodzinie co powinnam? Kochałam mamę i tatę. Do oczu napłynęły gorące łzy. Dygotałam na rozbrzmiewające w mojej głowie słowa. Nie chcę ich stracić. Przecież, to nie może mieć takiego zakończenia. Moje życie to jedna wielka seria złych przypadków i kłamstw. Nigdy więcej. Ukryłam twarz w dłoniach. Rozpuszczone włosy zwisały bezwładnie, gdy przykucnęłam. Deszcz bębnił o szyby i dach. Ostatnia osoba wyszła z domu i mama zamknęła drzwi. Czułam wymieniające się spojrzenia rodziców. Tylko czy moich? Na tą odpowiedź nie musiałam długo czekać. Ojciec podszedł bliżej i objął mnie ramieniem. Ciepło jakie poczułam odrobinę mnie uspokoiło. Nie miałam sił na nic. Chciałam, aby ten dzień dobiegł końca.
- Jeśli myślisz...jeśli się zastanawiasz - szeptał. - Jesteś naszą córką i zawsze będziesz.
Podniosłam głowę i spojrzałam na stojącą w wejściu do pokoju mamę. Przykrywała ręką usta a łzy świeciły się na jej policzkach.
- Wybaczcie, ale chcę wyjść.- zdobyłam się na najbardziej obojętny ton jaki było mnie stać.
Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami. Natychmiast poczułam zimny deszcz. Ubranie kleiło się do ciała. Łzy mieszały z pogodą. Wydałam z siebie dźwięk rozpaczy. Nie, nie proszę to nie jest prawda. Myślałam, że jestem na wszystko gotowa, ale jednak nie. Gwałtownie wpadłam na osobę idącą naprzeciwko.
- Feliks? Co ty tu...
- Molly? Wszystko gra?- złapał mnie za ramiona.
- Nie, przecież wiesz. Dlaczego głupio pytasz? Lubicie robić ze mnie idiotkę prawda?
- Dowiedziałem się wczoraj przysięgam. Kiedy pokłóciłem się z Kimeny. W zasadzie, to wiesz co? - zwolnił uścisk i złapał się jedną ręką za głowę. - Ona wcale nie jest w ciąży. Skłamała. Wyniki nie były od ginekologa tylko z badań testów DNA.
- Przepraszam, ale chcę zostać sama - przyśpieszyłam rzucając za siebie ostatnie słowa- Jeśli możesz to uspokój mamę, bo nie zniosę kolejnej utraty. Niech dba o serce!
Minęły dwie godziny zanim doszłam do siebie i przestałam płakać. Najbardziej bałam się tego, że prawda o zabójstwie będzie jeszcze okropniejsza niż myślałam. Stary magazyn wspaniale nadawał się na ukrycie. Było ciemno i zimno. Ukryłam ręce w przemoczonej bluzie i wtedy naszła mnie ochota na rozmowę z Nickiem. Wybrałam numer.
-Hej, miałem właśnie dzwonić. Jak urodziny? Bo ja zaraz wchodzę na drugą połowę meczu. Powiem ci, bosko! Nie żebym się chwalił, ale chyba to wygramy. Mecz rozgrywa się niedaleko więc jak skończę to do ciebie wpadnę. 
-To dobrze.
- Czuję w twoim głosie nutę smutku. Coś się stało? Płakałaś?
- Nawet nie wiesz jakbym chciała żeby ten dzień się skończył.
Usłyszałam trzask rozdeptywanego szkła.
- Ktoś jest z tobą?
- Nie, właśnie nie.
- Molly? Wyszłaś po za dom sama? Ogłupiałaś! - wyobraziłam sobie jak wstaje z ławki i chwyta się z niedowierzania za głowę.
Tym razem kroki były głośniejsze. Niewątpliwie ktoś tu był.
- Boje się- wyszeptałam.
-Gdzie jesteś? Słyszysz?
Już tylko ściana dzieliła mnie od drugiej obecnej tu osoby. Wstrzymałam oddech. Po za tym, mało co było można dostrzec w mroku. Zbladłam. Chciałam dowodów? Proszę, bardzo. Kimeny była na komisariacie, więc kto jest obok?
- Stare ruiny magazynów - szeptałam najciszej jak tylko mogłam.
- Zwariowałaś do reszty. Hallo? Słyszysz mnie? Bardzo się martwię.
- Boję się, bardzo się boję. On tu jest.
- Kto?
- Ktoś. Może Dorian, nie wiem.
-Kto?
Upuściłam telefon. Echo obiło się po budynku. Nagły przenikliwy huk. Trzask. Krzyknęłam najgłośniej jak się dało i straciłam przytomność.
-Molly?! Słyszysz? Halo?



1 komentarze :

Anonimowy pisze...

Przecież to nie może być ostatni rozdział ! A co ze śmiercią Oliviera i z nowymi przyjaźniami Mo ?

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move