niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział XIX

Prawdziwa przyjaźń? Nie zna granic. Unosi człowieka niczym skrzydła, nad codziennymi problemami. Po czym poznać prawdziwą przyjaciółkę? Ja odnalazłam ją o drugiej w nocy w dziewczynie, którą równie dobrze nigdy mogłam nie poznać. Wykupiłyśmy bilety na ostatnią tej nocy linię do New Ground. Czy to nie paradoks, że kilka godzin temu wyjechałam stamtąd do Leny? Nie mogę nic na to poradzić, że Nick mieszkał na moim osiedlu. W dodatku łączył nas park mrocznych tajemnic.
 Nick mieszkał w przytulnym domu na końcu ulicy. Ogrodzony był niewielkim drewnianym płotem, który śmierdział nowo nałożoną farbą. W ogrodzie stała wiekowa huśtawka. Wyglądała imponująco, gdyż zielone pnącze pozawijało się wokół jej drążków. Znajdowało się tam jeszcze kilka drzew i niewielki ogródek z warzywami. Lena była wspaniałym nocnym przewodnikiem. Znała drogę na tyle dobrze, że poczułam ukłucie zazdrości. Nie znałam jej życia sprzed naszego spotkania. Mogła umawiać się z różnymi chłopakami.
- Tam jest jego pokój - wydusiła z siebie wskazując na uchylone okno - Tylko bądź ostrożna, okey?
Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
- Będę, nie martw się. W razie czego zagwiżdżę.
Uniosłam głowę w górę. Okno nie było wysoko. Czułam determinację. Jeszcze kilka tygodni temu pokonałabym ten dystans jednym susem. Teraz byłam niczym połamana laleczka barbie.
- Wchodzę - szepnęłam.
Mocno zaparłam się o gałąź jabłonki. Następnie podciągnęłam rękami i cały ciężar ciała przeniosłam na parapet. Złapałam równowagę. Uniosłam kciuk w górę na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i wsunęłam się do pogrążonego w mroku pokoju. Po omacku badałam teren dłonią. Lampa? Zeszyty? Jakaś półka, coś mokrego, przedmiot o dziwnym kształcie. Uroki nocy mogą z codziennych rzeczy wytworzyć niewyobrażalne atrybuty. Momentalnie zahaczyłam o szklany słój, który zbił się z okropnym trzaskiem. Drobne szkiełka porozsypywały się po podłodze. Piorunująco do moich uszu doszedł dźwięk wystraszonego chłopaka wyskakującego z łóżka.
- Co jest do cholery! - Zajęczał pod wpływem wbijającego się w jego stopy szkła. Na szczęście dał radę dość do kontaktu i zapalić światło.
- Molly? - przetarł z niedowierzaniem oczy.
Zamurowało mnie. Totalnie. Jakie on miał CIAŁO. Stał w samych bordowo-czarnych spodenkach. Mięśnie jego klatki piersiowej były napięte. Bicepsy nadawały ramionom ogromnej siły. Wszystkie T-shirty, które nosił na co dzień wydały mi się zbędne. Skrywały bowiem jego naturalne piękno. Zresztą nie powinnam być tak bardzo zdziwiona. Trenował, gdyż był kapitanem drużyny.
- Molly? - powtórzył tym razem z większą troską w głosie.
- Ja... - wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
- Wszystko w porządku?
Wyjął z szafy bluzkę i zamaszystym ruchem zmiótł nią leżące pomiędzy nami kaleczące odpadki. Następnie ruszył w moją stronę.
- W zasadzie to nie jest. Wszystko przejawia się przeciwko mnie - rozkleiłam się.
Nawet się nie zawahał tylko podszedł i objął mnie w ramiona. Czułam ciepłe od snu ciało, każdy ruch mięśni. Zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie jak Oliver w taki sam sposób zawsze był przy mnie.
- Chciałam z tobą porozmawiać - wydukałam kiedy Nick wypuścił mnie ze swoich objęć. Założyłam kosmyki włosów za uszy.
- Nick, dobrze wiesz, że nie nawiedzałabym cię o tak później porze gdybym nie miała powodu.
Uśmiechnął się z przekąsem.
- Ani razu mnie nie odwiedziłaś więc nie wiem.
- Walę prosto z mostu. Uratowałeś mnie tamtej nocy prawda?- spojrzałam głęboko w jego zielone oczy.
- I tak, i nie - przeczesał ręką włosy i przysiadł na roku łóżka.
- To znaczy?
- No, niby cię uratowałem.
- Ale?- ciągnęłam go za język.
- Nie będe przypisywał sobie zasług, których nie dokonałem. Proste.
- Nie musisz być taki skromny - przysiadłam obok niego.
- Molly nie rozumiesz - oburzył się - Ja tylko zadzwoniłem po karetkę. Kiedy dobiegłem tylko leżałaś. Nie wiesz ile razy w szpitalu przeklinałem siebie, że nawet na sekundę cię nie zatrzymałem.
Zbladłam, ale chciałam wiedzieć więcej.
- Widziałeś kogoś?
- Słyszałem twoje krzyki. Potem były stłumione. Zawróciłem. Kiedy pozostała mi już ostatnia prosta w ciemności dostrzegłem jakiegoś gostka. Wyglądał na pięćdziesiątkę maks. Chociaż ciężko mi stwierdzić, bo z bliska go nie widziałem.
- To on mi to zrobił?
- Nie! On zaatakował od tyłu tego, który wymierzał ci ciosy. Szarpali się i krzyczeli. Zanim podbiegłem zniknęli w ciemności.
- To był drugi mężczyzna?
- Nie wiem Mo. Byłem tak przerażony, że nie myślałem logicznie - przerwał - wyglądałaś okropnie. 
- Dzięki - szturchnęłam go w bok.
- Skrywasz coś przede mną prawda?
Poczułam ucisk w żołądku. Owszem o wielu sprawach mu nie powiedziałam. Spędziliśmy jeden cudowny dzień w kawiarni. Po za tym kim ja dla niego byłam? Dziewczyną, która wystawiła go już na drugim spotkaniu.
- To znaczy co? - chciałam brzmieć naturalnie.
- Coś cię gryzie. Masz kogoś z kim masz problem? A może coś w domu?
Czytał ze mnie jak z otwartej księgi. W zasadzie czułam sie przy nim dobrze. Stawał się pewno rodzaju przyjacielem.
- Jest kilka spraw, o których ci nie powiedziałam, ale nie znam cie zbyt dobrze by powierzyć moje sekrety.
Wstałam gotowa wyjść ponownie przez okno. Lena wiernie czekała.
- Także to by było na tyle. Dziękuję ci za wszystko.
- I po prostu wyjdziesz tak?
- No, tak.
- To przynajmniej wykorzystaj drzwi a nie okna - był oburzony.
- Jesteś zazdrosny czy co?
- Wyjdź już okey. Myślałem, że przyszłaś porozmawiać o czymś innym.
- Niby o czym?
- Daj mi spokój. 
Wywróciłam oczami i podążyłam w stronę drzwi.
- Mogłaś przynajmniej wyjaśnić dlaczego mnie wystawiałaś tamtego dnia - zatrzymały mnie jego słowa.
- Na litość boską, Nick! Straciłam kogoś i jest mi ciężko okey? Kochałam go nad życie.
- Wiesz co ci powiem. Nigdy nie będziesz szczęśliwa. Szukasz twarzy a nie serca, i nigdy go nie znajdziesz - te słowa zabolały. Przebiły moje serce na wylot. Były jednak prawdziwe, gdyż w każdym przejawie miłości czy chociażby życzliwości widziałam Olivera. Następnie stratował to uczucie, bo żadna otaczająca mnie osoba nie była moim ukochanym.



2 komentarze:

Rozdział XIX

| |

Prawdziwa przyjaźń? Nie zna granic. Unosi człowieka niczym skrzydła, nad codziennymi problemami. Po czym poznać prawdziwą przyjaciółkę? Ja odnalazłam ją o drugiej w nocy w dziewczynie, którą równie dobrze nigdy mogłam nie poznać. Wykupiłyśmy bilety na ostatnią tej nocy linię do New Ground. Czy to nie paradoks, że kilka godzin temu wyjechałam stamtąd do Leny? Nie mogę nic na to poradzić, że Nick mieszkał na moim osiedlu. W dodatku łączył nas park mrocznych tajemnic.
 Nick mieszkał w przytulnym domu na końcu ulicy. Ogrodzony był niewielkim drewnianym płotem, który śmierdział nowo nałożoną farbą. W ogrodzie stała wiekowa huśtawka. Wyglądała imponująco, gdyż zielone pnącze pozawijało się wokół jej drążków. Znajdowało się tam jeszcze kilka drzew i niewielki ogródek z warzywami. Lena była wspaniałym nocnym przewodnikiem. Znała drogę na tyle dobrze, że poczułam ukłucie zazdrości. Nie znałam jej życia sprzed naszego spotkania. Mogła umawiać się z różnymi chłopakami.
- Tam jest jego pokój - wydusiła z siebie wskazując na uchylone okno - Tylko bądź ostrożna, okey?
Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
- Będę, nie martw się. W razie czego zagwiżdżę.
Uniosłam głowę w górę. Okno nie było wysoko. Czułam determinację. Jeszcze kilka tygodni temu pokonałabym ten dystans jednym susem. Teraz byłam niczym połamana laleczka barbie.
- Wchodzę - szepnęłam.
Mocno zaparłam się o gałąź jabłonki. Następnie podciągnęłam rękami i cały ciężar ciała przeniosłam na parapet. Złapałam równowagę. Uniosłam kciuk w górę na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i wsunęłam się do pogrążonego w mroku pokoju. Po omacku badałam teren dłonią. Lampa? Zeszyty? Jakaś półka, coś mokrego, przedmiot o dziwnym kształcie. Uroki nocy mogą z codziennych rzeczy wytworzyć niewyobrażalne atrybuty. Momentalnie zahaczyłam o szklany słój, który zbił się z okropnym trzaskiem. Drobne szkiełka porozsypywały się po podłodze. Piorunująco do moich uszu doszedł dźwięk wystraszonego chłopaka wyskakującego z łóżka.
- Co jest do cholery! - Zajęczał pod wpływem wbijającego się w jego stopy szkła. Na szczęście dał radę dość do kontaktu i zapalić światło.
- Molly? - przetarł z niedowierzaniem oczy.
Zamurowało mnie. Totalnie. Jakie on miał CIAŁO. Stał w samych bordowo-czarnych spodenkach. Mięśnie jego klatki piersiowej były napięte. Bicepsy nadawały ramionom ogromnej siły. Wszystkie T-shirty, które nosił na co dzień wydały mi się zbędne. Skrywały bowiem jego naturalne piękno. Zresztą nie powinnam być tak bardzo zdziwiona. Trenował, gdyż był kapitanem drużyny.
- Molly? - powtórzył tym razem z większą troską w głosie.
- Ja... - wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
- Wszystko w porządku?
Wyjął z szafy bluzkę i zamaszystym ruchem zmiótł nią leżące pomiędzy nami kaleczące odpadki. Następnie ruszył w moją stronę.
- W zasadzie to nie jest. Wszystko przejawia się przeciwko mnie - rozkleiłam się.
Nawet się nie zawahał tylko podszedł i objął mnie w ramiona. Czułam ciepłe od snu ciało, każdy ruch mięśni. Zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie jak Oliver w taki sam sposób zawsze był przy mnie.
- Chciałam z tobą porozmawiać - wydukałam kiedy Nick wypuścił mnie ze swoich objęć. Założyłam kosmyki włosów za uszy.
- Nick, dobrze wiesz, że nie nawiedzałabym cię o tak później porze gdybym nie miała powodu.
Uśmiechnął się z przekąsem.
- Ani razu mnie nie odwiedziłaś więc nie wiem.
- Walę prosto z mostu. Uratowałeś mnie tamtej nocy prawda?- spojrzałam głęboko w jego zielone oczy.
- I tak, i nie - przeczesał ręką włosy i przysiadł na roku łóżka.
- To znaczy?
- No, niby cię uratowałem.
- Ale?- ciągnęłam go za język.
- Nie będe przypisywał sobie zasług, których nie dokonałem. Proste.
- Nie musisz być taki skromny - przysiadłam obok niego.
- Molly nie rozumiesz - oburzył się - Ja tylko zadzwoniłem po karetkę. Kiedy dobiegłem tylko leżałaś. Nie wiesz ile razy w szpitalu przeklinałem siebie, że nawet na sekundę cię nie zatrzymałem.
Zbladłam, ale chciałam wiedzieć więcej.
- Widziałeś kogoś?
- Słyszałem twoje krzyki. Potem były stłumione. Zawróciłem. Kiedy pozostała mi już ostatnia prosta w ciemności dostrzegłem jakiegoś gostka. Wyglądał na pięćdziesiątkę maks. Chociaż ciężko mi stwierdzić, bo z bliska go nie widziałem.
- To on mi to zrobił?
- Nie! On zaatakował od tyłu tego, który wymierzał ci ciosy. Szarpali się i krzyczeli. Zanim podbiegłem zniknęli w ciemności.
- To był drugi mężczyzna?
- Nie wiem Mo. Byłem tak przerażony, że nie myślałem logicznie - przerwał - wyglądałaś okropnie. 
- Dzięki - szturchnęłam go w bok.
- Skrywasz coś przede mną prawda?
Poczułam ucisk w żołądku. Owszem o wielu sprawach mu nie powiedziałam. Spędziliśmy jeden cudowny dzień w kawiarni. Po za tym kim ja dla niego byłam? Dziewczyną, która wystawiła go już na drugim spotkaniu.
- To znaczy co? - chciałam brzmieć naturalnie.
- Coś cię gryzie. Masz kogoś z kim masz problem? A może coś w domu?
Czytał ze mnie jak z otwartej księgi. W zasadzie czułam sie przy nim dobrze. Stawał się pewno rodzaju przyjacielem.
- Jest kilka spraw, o których ci nie powiedziałam, ale nie znam cie zbyt dobrze by powierzyć moje sekrety.
Wstałam gotowa wyjść ponownie przez okno. Lena wiernie czekała.
- Także to by było na tyle. Dziękuję ci za wszystko.
- I po prostu wyjdziesz tak?
- No, tak.
- To przynajmniej wykorzystaj drzwi a nie okna - był oburzony.
- Jesteś zazdrosny czy co?
- Wyjdź już okey. Myślałem, że przyszłaś porozmawiać o czymś innym.
- Niby o czym?
- Daj mi spokój. 
Wywróciłam oczami i podążyłam w stronę drzwi.
- Mogłaś przynajmniej wyjaśnić dlaczego mnie wystawiałaś tamtego dnia - zatrzymały mnie jego słowa.
- Na litość boską, Nick! Straciłam kogoś i jest mi ciężko okey? Kochałam go nad życie.
- Wiesz co ci powiem. Nigdy nie będziesz szczęśliwa. Szukasz twarzy a nie serca, i nigdy go nie znajdziesz - te słowa zabolały. Przebiły moje serce na wylot. Były jednak prawdziwe, gdyż w każdym przejawie miłości czy chociażby życzliwości widziałam Olivera. Następnie stratował to uczucie, bo żadna otaczająca mnie osoba nie była moim ukochanym.



2 komentarze :

Anonimowy pisze...

<3- #1

Unknown pisze...

Fantastyczne ! 👌

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move