piątek, 20 listopada 2015

Rozdział XVII

Kłamstwo za kłamstwem. Wymyśliłam na poczekaniu, że nie pamiętam niczego oprócz opuszczenia domu i przechadzce po parku. Miałam wiele wątpliwości. Najgorsze było to, że nie byłam pewna czy ktoś dzięki komu trafiłam do szpitala już składał zeznania. Kto to był? Nick? W końcu panowie w mundurach zapisali kilka zdań i opuścili salę. Odetchnęłam z ulgą. Przez ten cały czas starałam się, aby  nie odczytali ze mnie żadnych emocji. Nie wyglądali przekonani moją wersją, bo wychodząc jeden z nich odwrócił się do mnie i odparł:
- Gdybyś sobie cokolwiek przypomniała, wiesz gdzie nas szukać -po krótkim namyśle - Chcemy pomóc.
Tak, na pewno. Pomyślałam w duchu. Nie miałam zamiaru o tym opowiadać. W zasadzie byłam tak obalała, że nie miałam ochoty wcale o tym myśleć. To był mój koszmar. Moja największa zagadka.
- Kochanie - zaczęła łagodnie mama, kiedy razem jechałyśmy do domu Kimeny jej autem. - Powiesz mi co naprawdę się stało?
- Było ciemno. Tyle pamiętam. - W pierwszym zdaniu nie skłamałam.
- Żadnych szczegółów? Naprawdę nic?
- Nie naciskaj mamo, okey?
- Wiesz, że cie kocham.
Zapadła chwila milczenia. Nie byłam pewna jej słów. Nie czułam tak ogromnego związania z rodziną, które czułam kiedyś. To było jak mydlana bańka, jak świat fikcji.
- Powiedziałaś to, żeby przekonać samą siebie, że tak jest? -starałam się, aby nie zadrżał mi głos.
Prowadziła samochód, ale w tym momencie odwróciła  głowę, żeby na mnie spojrzeć.
- To jest szczera prawda. Kocham cię, bo jesteś moim dzieckiem. Tak jak Kim.
- Niedoczekanie - wywróciłam oczami.- A ojciec? Dlaczego go tu nie ma? Dlaczego woli pracę? Jakim cudem ma więcej tematów z Kimeny niż ze mną? Ciągle powtarzasz, że mnie kochasz, ale dodajesz natychmiast do tego Kimeny. Nie jestem nią! - wpadłam w furię - Ona jest zawsze lepsza, doskonalsza a co najważniejsze nie ma problemów. Wiesz co ci powiem? Możesz być zdziwiona, ale nie wiesz wszystkiego o niej.
- Molly! Co ty bredzisz!? Jesteś moją córką czy ci się to podoba czy nie! Naprawdę tak trudno jest odpowiedzieć " Ja ciebie też kocham, mamo"? Kiedy miałaś pięć lat...
- Zamknij się! Nie chce tego słuchać! 
- Nie tym tonem!
- Nie będziesz zmuszała mnie do niczego. Zostawiliście mnie. Wyrzuciliście z domu jak zbędny balast.
- Wszystko było dla twojego dobra. Nie będę z tobą dyskutować.

Kim powitała radośnie mamę i pomogła mi wejść do pokoju. Czułam chlor mieszający się z zapachem kwiatów doniczkowych. Byłam zła, że pokłóciłam się z mamą. Nie mogłam jej jednak odpuścić tego, że mimo wszystko tkwię tu po uszy. Z drugiej strony przynajmniej wie co mnie boli. Gwizdek czajnika oznajmiał, że mama zostanie u nas do rana. W pokoju czułam się bezpieczna, chodź na dobrą sprawę nie wiedziałam, czy naprawdę jestem. Nie znałam zabójcy ani racjonalnego powodu. Otworzyłam okno i wpuściłam rześką bryzę. Wiatr poruszał firankami. Powietrze lekko muskało moją posiniaczoną  twarz. Było już po południu. Telefon wyświetlał jedną wiadomość od Leny:
"Spodziewaj się mnie dziś. Całuski"
 Obolała położyłam się na łóżko i wyciągnęłam laptopa. Przejrzałam najnowsze wiadomości, pogodę w najbliższym czasie, nowinki internetowo blogowe oraz życie celebrytek. Z dołu dobiegała pogodna rozmowa. Co chwilkę Kim albo mama wybuchały śmiechem. Za chiny ludowe nie mogłam przypomnieć sobie jak to było, kiedy Kim mieszkała z nami. Wydawało mi się, że od zawsze była po za domem. Nie miałyśmy wspólnego zdjęcia, oprócz jednego w wieku, kiedy miałam 3 latka. Wyszłam tam troszeczkę przerażona.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. W kilka minut goście wpakowali się do domu. Słyszałam Lenę, Feliksa i tatę. Cóż za zgranie w czasie! Przyjaciółka szybko przywitała się ze wszystkimi i wielkim susem wparowała do pokoju. Była pełna energii.
- Mo, nie uwierzysz! - krzyczała od progu.
- Co jest? Wyglądasz jakbyś zjadła pięć czekolad i nie wiesz jak poradzić sobie z energią. - zakpiłam.
- Omg, nie uwierzysz naprawdę - kręciła się w kółko.
- Halo? Tu ziemia. Odbiór - śledziłam jej ruchy wzrokiem.- Zamkniesz drzwi? Ja ledwie co tu weszłam. Uwierz, że czuję się jak rozjechana żaba na autostradzie.
- On jest cuuuudddooownnyy! - przeciągnęła i przesłodziła ten wyraz do tego stopnia, że brało mnie na wymioty.
- Kto?
- Tom! - prawie to wykrzyczała.- Byłam dziś u niego. Uczyliśmy się "matmy" - jeśli otworzyli chociaż podręcznik, można by uznać to za sukces.
- Całowaliście się? - ułożyłam się wygodniej na łóżku.
- Nie! Ale, jego usta.. ah - położyła się obok mnie.
- Przytuliłaś go chociaż?
- Trzy razy. Rozumiesz? Trzy razy w ciągu dwóch godzin. Jutro spotykamy się w "Delli". Zaprosił mnie na kawę - trzęsła się z emocji - To już za kilka godzin.
Chciałam dodać coś w stylu " Nie ciesz się na zapas. To nic takiego", ale pomyślałam jak ją tym zranię.
- Wyglądasz okropnie - szepnęła. Jej głowa leżała przy mojej.- Chcesz o tym pogadać?
Nie drgnęłam. Czułam, że wszystko mnie przerasta. Lena na pewno by mnie nie pobiła. Spojrzałam na jej delikatne ręce. Nie, to nie była ona. Zresztą jaki by miała powód? Nie znała nawet Olivera.
- Nie wiem kto mnie uratował. Wtedy w parku widziałam Nicka, ale się nie odezwał. Odszedł na tyle, że prawie znikł. Wtedy zaczął się koszmar - ręce zaczęły mi drgać. Poczułam chłód mieszający się z ulgą, że mogę z kimś o tym porozmawiać.- Powiedział " Nie węsz". Najgorsze jest to, że był tak silny. Z takiego opisu mógł to być mężczyzna. Po głosie brzmiało to jak kobieta. Sama nie wiem do czego się ustosunkować.
- Chodź tu kochana- objęła moje drżące ciało i zaczęła głaskać po włosach.
- Nic nie rozumiem Lena. Miałam być tu bezpieczna. On tu jest i wie o mnie. Nigdy nie należałam do żadnej sekty. Czego on chce?
- Naprawdę nie wiem, ale dojdziemy do prawdy.
- Nie możesz tego nikomu powiedzieć - wyrwałam się z jej objęć - Obiecaj.
- Obiecuje. 
Położyłam się na jej kolana a ona dalej bawiła się moimi włosami. Nie miałam sił.
- Kto przychodzi ci pierwszy na myśl? - przerwała chwilowe milczenie.
- Wszyscy.
Nagle do pokoju wszedł Feliks. Miał pogodną twarz i szeroki, piękny uśmiech. Położył palec na usta i machnął do nas ręką.
- O co ci chodzi? - zapytała jego siostra.
- Chodźcie.
Zeszłyśmy z nim po schodach. Lena podtrzymywała mnie z jednej a on z drugiej strony. W prawdzie mogłam sama chodzić jednak czułam, że w każdej chwili mogę stracić równowagę. Siostra posłała mi krótkie spojrzenie.
- Mamo, tato - oczy Kim błyszczały z radości - korzystając z okazji, że poznaliście już Feliksa chcę oficjalnie ogłosić - tu brodacz objął ją w pasie i dokończył zdanie - Za dwa miesiące chcemy się pobrać.
Dobrze, że siedziałam, bo naprawdę nie spodziewałam się, że Kimeny kiedykolwiek wyda się z jej słodką miłością. Mama i tata wyglądali na bardzo zdziwionych a za razem szczęśliwych.
- Będziemy rodziną - oznajmiła stojąca przy mnie Lena.
Bez wyrazu przyglądałyśmy się jak cała reszta płacze ze szczęścia, przytula się i tym podobne sprawy. Ponownie czułam się odtrącona.
- Myślisz, że zrobiła to specjalnie? - zapytałam cicho przyjaciółkę.
- Ale co?
- Nie widzisz tego - nasze spojrzenia powędrowały na sylwetkę szczupłej i seksownej Kim. - Odwraca uwagę rodziców ode mnie. 
- Przesadzasz - prychnęła.
Lecz ja wcale tak nie uważałam. Siostra mimo, że był to jej dom nie przyszła po nas tylko wysłała Feliksa. Może zasadniczo on sam po nas przyszedł. Czułam, że nie chciała abym tu była. Nasze spojrzenia się spotkały. Z rozbawionej Kim zszedł na chwilę uśmiech i przeszył mnie jej lodowaty wzrok. Następnie przytuliła się jak gdyby na pokaz do Feliksa. Musiałam być ostrożna. Każdy mógł być zabójcą.


2 komentarze:

Rozdział XVII

| |

Kłamstwo za kłamstwem. Wymyśliłam na poczekaniu, że nie pamiętam niczego oprócz opuszczenia domu i przechadzce po parku. Miałam wiele wątpliwości. Najgorsze było to, że nie byłam pewna czy ktoś dzięki komu trafiłam do szpitala już składał zeznania. Kto to był? Nick? W końcu panowie w mundurach zapisali kilka zdań i opuścili salę. Odetchnęłam z ulgą. Przez ten cały czas starałam się, aby  nie odczytali ze mnie żadnych emocji. Nie wyglądali przekonani moją wersją, bo wychodząc jeden z nich odwrócił się do mnie i odparł:
- Gdybyś sobie cokolwiek przypomniała, wiesz gdzie nas szukać -po krótkim namyśle - Chcemy pomóc.
Tak, na pewno. Pomyślałam w duchu. Nie miałam zamiaru o tym opowiadać. W zasadzie byłam tak obalała, że nie miałam ochoty wcale o tym myśleć. To był mój koszmar. Moja największa zagadka.
- Kochanie - zaczęła łagodnie mama, kiedy razem jechałyśmy do domu Kimeny jej autem. - Powiesz mi co naprawdę się stało?
- Było ciemno. Tyle pamiętam. - W pierwszym zdaniu nie skłamałam.
- Żadnych szczegółów? Naprawdę nic?
- Nie naciskaj mamo, okey?
- Wiesz, że cie kocham.
Zapadła chwila milczenia. Nie byłam pewna jej słów. Nie czułam tak ogromnego związania z rodziną, które czułam kiedyś. To było jak mydlana bańka, jak świat fikcji.
- Powiedziałaś to, żeby przekonać samą siebie, że tak jest? -starałam się, aby nie zadrżał mi głos.
Prowadziła samochód, ale w tym momencie odwróciła  głowę, żeby na mnie spojrzeć.
- To jest szczera prawda. Kocham cię, bo jesteś moim dzieckiem. Tak jak Kim.
- Niedoczekanie - wywróciłam oczami.- A ojciec? Dlaczego go tu nie ma? Dlaczego woli pracę? Jakim cudem ma więcej tematów z Kimeny niż ze mną? Ciągle powtarzasz, że mnie kochasz, ale dodajesz natychmiast do tego Kimeny. Nie jestem nią! - wpadłam w furię - Ona jest zawsze lepsza, doskonalsza a co najważniejsze nie ma problemów. Wiesz co ci powiem? Możesz być zdziwiona, ale nie wiesz wszystkiego o niej.
- Molly! Co ty bredzisz!? Jesteś moją córką czy ci się to podoba czy nie! Naprawdę tak trudno jest odpowiedzieć " Ja ciebie też kocham, mamo"? Kiedy miałaś pięć lat...
- Zamknij się! Nie chce tego słuchać! 
- Nie tym tonem!
- Nie będziesz zmuszała mnie do niczego. Zostawiliście mnie. Wyrzuciliście z domu jak zbędny balast.
- Wszystko było dla twojego dobra. Nie będę z tobą dyskutować.

Kim powitała radośnie mamę i pomogła mi wejść do pokoju. Czułam chlor mieszający się z zapachem kwiatów doniczkowych. Byłam zła, że pokłóciłam się z mamą. Nie mogłam jej jednak odpuścić tego, że mimo wszystko tkwię tu po uszy. Z drugiej strony przynajmniej wie co mnie boli. Gwizdek czajnika oznajmiał, że mama zostanie u nas do rana. W pokoju czułam się bezpieczna, chodź na dobrą sprawę nie wiedziałam, czy naprawdę jestem. Nie znałam zabójcy ani racjonalnego powodu. Otworzyłam okno i wpuściłam rześką bryzę. Wiatr poruszał firankami. Powietrze lekko muskało moją posiniaczoną  twarz. Było już po południu. Telefon wyświetlał jedną wiadomość od Leny:
"Spodziewaj się mnie dziś. Całuski"
 Obolała położyłam się na łóżko i wyciągnęłam laptopa. Przejrzałam najnowsze wiadomości, pogodę w najbliższym czasie, nowinki internetowo blogowe oraz życie celebrytek. Z dołu dobiegała pogodna rozmowa. Co chwilkę Kim albo mama wybuchały śmiechem. Za chiny ludowe nie mogłam przypomnieć sobie jak to było, kiedy Kim mieszkała z nami. Wydawało mi się, że od zawsze była po za domem. Nie miałyśmy wspólnego zdjęcia, oprócz jednego w wieku, kiedy miałam 3 latka. Wyszłam tam troszeczkę przerażona.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. W kilka minut goście wpakowali się do domu. Słyszałam Lenę, Feliksa i tatę. Cóż za zgranie w czasie! Przyjaciółka szybko przywitała się ze wszystkimi i wielkim susem wparowała do pokoju. Była pełna energii.
- Mo, nie uwierzysz! - krzyczała od progu.
- Co jest? Wyglądasz jakbyś zjadła pięć czekolad i nie wiesz jak poradzić sobie z energią. - zakpiłam.
- Omg, nie uwierzysz naprawdę - kręciła się w kółko.
- Halo? Tu ziemia. Odbiór - śledziłam jej ruchy wzrokiem.- Zamkniesz drzwi? Ja ledwie co tu weszłam. Uwierz, że czuję się jak rozjechana żaba na autostradzie.
- On jest cuuuudddooownnyy! - przeciągnęła i przesłodziła ten wyraz do tego stopnia, że brało mnie na wymioty.
- Kto?
- Tom! - prawie to wykrzyczała.- Byłam dziś u niego. Uczyliśmy się "matmy" - jeśli otworzyli chociaż podręcznik, można by uznać to za sukces.
- Całowaliście się? - ułożyłam się wygodniej na łóżku.
- Nie! Ale, jego usta.. ah - położyła się obok mnie.
- Przytuliłaś go chociaż?
- Trzy razy. Rozumiesz? Trzy razy w ciągu dwóch godzin. Jutro spotykamy się w "Delli". Zaprosił mnie na kawę - trzęsła się z emocji - To już za kilka godzin.
Chciałam dodać coś w stylu " Nie ciesz się na zapas. To nic takiego", ale pomyślałam jak ją tym zranię.
- Wyglądasz okropnie - szepnęła. Jej głowa leżała przy mojej.- Chcesz o tym pogadać?
Nie drgnęłam. Czułam, że wszystko mnie przerasta. Lena na pewno by mnie nie pobiła. Spojrzałam na jej delikatne ręce. Nie, to nie była ona. Zresztą jaki by miała powód? Nie znała nawet Olivera.
- Nie wiem kto mnie uratował. Wtedy w parku widziałam Nicka, ale się nie odezwał. Odszedł na tyle, że prawie znikł. Wtedy zaczął się koszmar - ręce zaczęły mi drgać. Poczułam chłód mieszający się z ulgą, że mogę z kimś o tym porozmawiać.- Powiedział " Nie węsz". Najgorsze jest to, że był tak silny. Z takiego opisu mógł to być mężczyzna. Po głosie brzmiało to jak kobieta. Sama nie wiem do czego się ustosunkować.
- Chodź tu kochana- objęła moje drżące ciało i zaczęła głaskać po włosach.
- Nic nie rozumiem Lena. Miałam być tu bezpieczna. On tu jest i wie o mnie. Nigdy nie należałam do żadnej sekty. Czego on chce?
- Naprawdę nie wiem, ale dojdziemy do prawdy.
- Nie możesz tego nikomu powiedzieć - wyrwałam się z jej objęć - Obiecaj.
- Obiecuje. 
Położyłam się na jej kolana a ona dalej bawiła się moimi włosami. Nie miałam sił.
- Kto przychodzi ci pierwszy na myśl? - przerwała chwilowe milczenie.
- Wszyscy.
Nagle do pokoju wszedł Feliks. Miał pogodną twarz i szeroki, piękny uśmiech. Położył palec na usta i machnął do nas ręką.
- O co ci chodzi? - zapytała jego siostra.
- Chodźcie.
Zeszłyśmy z nim po schodach. Lena podtrzymywała mnie z jednej a on z drugiej strony. W prawdzie mogłam sama chodzić jednak czułam, że w każdej chwili mogę stracić równowagę. Siostra posłała mi krótkie spojrzenie.
- Mamo, tato - oczy Kim błyszczały z radości - korzystając z okazji, że poznaliście już Feliksa chcę oficjalnie ogłosić - tu brodacz objął ją w pasie i dokończył zdanie - Za dwa miesiące chcemy się pobrać.
Dobrze, że siedziałam, bo naprawdę nie spodziewałam się, że Kimeny kiedykolwiek wyda się z jej słodką miłością. Mama i tata wyglądali na bardzo zdziwionych a za razem szczęśliwych.
- Będziemy rodziną - oznajmiła stojąca przy mnie Lena.
Bez wyrazu przyglądałyśmy się jak cała reszta płacze ze szczęścia, przytula się i tym podobne sprawy. Ponownie czułam się odtrącona.
- Myślisz, że zrobiła to specjalnie? - zapytałam cicho przyjaciółkę.
- Ale co?
- Nie widzisz tego - nasze spojrzenia powędrowały na sylwetkę szczupłej i seksownej Kim. - Odwraca uwagę rodziców ode mnie. 
- Przesadzasz - prychnęła.
Lecz ja wcale tak nie uważałam. Siostra mimo, że był to jej dom nie przyszła po nas tylko wysłała Feliksa. Może zasadniczo on sam po nas przyszedł. Czułam, że nie chciała abym tu była. Nasze spojrzenia się spotkały. Z rozbawionej Kim zszedł na chwilę uśmiech i przeszył mnie jej lodowaty wzrok. Następnie przytuliła się jak gdyby na pokaz do Feliksa. Musiałam być ostrożna. Każdy mógł być zabójcą.


2 komentarze :

Anonimowy pisze...

esktra <3-#1

Anonimowy pisze...

Wszystkie rozdziały przeczytane. Super!!! ����

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move