czwartek, 29 października 2015

Rozdział XVI

Po bezlitosnym katowaniu zabrakło mi sił na krzyk. Cicho łkałam i plułam krwią. On w końcu przestał. Stał obok mnie. Widziałam tylko zakrwawione, czarne buty. Były od tej pory rzeczą, której nienawidziłam. Jęcząc i wijąc się na wszystkie strony zastanawiałam się jak to jest bić drugą osobę bez opamiętania? Jak czuje się człowiek, który przygląda się własnemu dziełu chamskiej przemocy? On nadal stał. Może odpoczywał, a może czerpał satysfakcję z mojego położenia. Wbiłam lodowatą rękę w ziemię. Powoli z przepełniającego mnie bólu, zbierałam pył pod paznokciami. Nie czułam nóg. Brzuch był tak skatowany, iż nie mogłam nawet go dotknąć. Czułam, że to koniec. On nadal trzymał ten cholerny pręt. Wtem usłyszałam czyjś bieg. Echo niosło ze sobą stukotanie pary butów na chodniku. Wątpiłam w jakąkolwiek pomoc. W końcu zabójcy często mają swoich współpracowników. Jeden bije a drugi pozbywa się ciała. Czułam, że stosunkowo małej postury osoba, która stała tuż obok, nie dała by rady ciągnąć mnie gdzieś dalej. Zresztą udowodniła to przed chwilą. Była bardziej zmęczona samym ciągnięciem ciała niż zadawaniem ran. Tak kończy się każde życie. Prędzej czy później, gorzej lub lepiej. W gronie rodzinnym lub samotnie w szpitalu. Ewentualnie jak ja - zamordowana na chodniku. Dygotałam. Brudną ręką przetarłam twarz. Miałam piasek na wargach. Zostałam po raz ostatni kopnięta, ostrym ciosem w brzuch po czym zakręciło mi się w głowie, powieki ciężko opadły na dół i ...

Jest takie miejsce gromadzące ludzi wielu historii. Jedni cierpią od dziecka, inni nabyli to wraz z wiekiem, a u jeszcze innych zrządzenie losu zagwarantowało zburzenie harmonii ich życia. Krzyki są objawem ran, podobnie jak milczenie. Jak więc to rozróżnić? Ludzie wiary wydobywają z siebie głos, chcą oznajmiać próbę chęci życia. Bardzo często nie zgadzają się z faktem dokonanym i nabierając dystansu szukają wyjścia. Nielicznym się udaję. Większość po okresie pewnego czasu, staje się istnieniem milczącym. Weźmy na przykład takiego ślimaka. Może budzić zdziwienie, ale niech już będzie. Gdy idziesz i nie zauważasz, zgniatasz mu muszelkę. Nawet się nie obejrzysz, tylko po kolejnych trupach idziesz dalej. Jest mniejszy, wolniejszy a co najważniejsze milczy i w twoim wyobrażeniu nie zrobi ci najmniejszej krzywdy. Tak samo gdy rozdepczesz go całkowicie. Zabijesz. Czy słyszałeś kiedyś krzyk ślimaka? Milczy. To samo dzieje się z drugą grupą ludzi. I jeśli teoretycznie nikogo nie zabiłeś to praktycznie robisz to codziennie. Każdego dnia depczesz samotne ślimaki.
Chciałbyś wiedzieć jakie jest niebo? Czy znajdziesz tam wszystkich, których kochasz? I tak, i nie, bo kiedy ty kochasz pana\ panią X, ktoś inny może go nienawidzić. Czy więc będzie on w twoim niebie, czy piekle swojego wroga? Nie odpowiem ci na to. Nie byłam w niebie. Pierwszy, nowy oddech poprzez poranione gardło jest podobny do tego przy narodzinach. Nie byłeś tego świadomy, jednak się stało. Wszyscy inni cieszą się nim bardziej niż ty sam. Pielęgniarki uwijały się przy mnie niczym mrówki. Szeregi lekarzy operowało moje ciało. Jestem im wdzięczna. Chodź z drugiej strony byłam bliżej Olivera. Kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam na biel sufitu, było cicho. Zegar nadal wybijał ten sam rytm. Była trzecia w nocy. Nie mam pojęcia jakiego dnia. Kimeny i cała reszta pewnie poszła odpocząć. Mam jednak poczucie, że za kilka minut przyjdzie ktoś do mojej warty. Pamiętam jak sama czekałam na przebudzenie babci. Kupowałam gorącą czekoladę w automacie i wyglądałam przez szybkę czy może już mogę z nią porozmawiać. Nagle coś zaszumiało przy drzwiach. Zamknęłam oczy. Ktoś wszedł do pokoju. Przystaną przy stoliku i coś położył. Starał się być cicho, aby mnie nie obudzić. Przysiadł przy mnie i czułam teraz każdy jego oddech. To nie było podobne ani do Kim, ani do Leny, tym bardziej do rodziców i Feliksa. Byłam lekko zszokowana tym faktem. Mimo wielkiej chęci ujawnienia, nadal pozostałam w spoczynku. Czekałam na rozwój sytuacji.
- Dlaczego wtedy nie stanąłem. - wyszeptał do siebie.
Jego ręka delikatnie gładziła moją. Miał ciepłe palce.
- Nawet nie wiesz ile znaczysz. Nie umieraj. Walcz.
Jego słowa płynęły niczym melodia. Pochylił się nad łóżkiem i czekał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wyglądał na wykończonego. Nie wiem ile poświęcił mi czasu ani co widział. Biłam się z myślami czy zacząć rozmowę, czy raczej nadal słuchać jego monologu.
- Przepraszam - było bezgłośne i ledwie słyszalne.
Nagle ocknął się i wraz z odsunięciem, zabrał też swoją rękę z mojej. Był zmieszany i nie dowierzał zaistniałej sytuacji. Swoimi ciemnymi oczami wpatrywał się we mnie. Było ciemno jednak wyraźnie widziałam rysujący się na jego twarzy delikatny uśmiech.
- Hej,Nick.
- Hej, Mo.
Szeptaliśmy.
- Odpocznij, już wychodzę. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Kurczę, najchętniej to bym cię uściskał z tej radości.
Odpowiedziałam uśmiechem.

O poranku zjawiły się wszystkie znane mi twarze. Zadawali mnóstwo pytań nawzajem się karcąc. Podstawowe pytanie brzmiało " Co się stało, kochanie? Jak do tego doszło?". Błądziłam wzrokiem po każdym z nich. Mama wyglądała jakby nie spała przez miesiąc, tata nie zaszczycił mnie swoją dzisiejszą obecnością, bo był w pracy. Kim oskarżała mnie o bałagan w pokoju oraz, że narobiłam jej nie lada zmartwienie. Nicka nigdzie nie było. Natomiast Lena stała przy ramie łóżka i tylko się do mnie uśmiechała. Odwzajemniłam to. Była jak prawdziwa przyjaciółka, która wiedziała, że nie odpowiem na żadne pytanie, bo nie mam na to sił. Tylko w niej znalazłam spokój choć dobrze wiedziałam, że strasznie się o mnie martwiła. Szanowałam przy tym całą resztę. Moją głowę zaprzątał jednak istotny fakt - jak przedstawie zeznania policji. Oczywiste było, że nie będę donosić. Gdybym opowiedziała im o zdarzeniu, wszczęto by śledztwo. Rozzłościłabym tym krzywdziciela i kto wie czy następnym razem miałabym tyle szczęścia i się obudziła. Strasznie się tego bałam. Musiałam być silna. Zabójca Olivera jest na wolności i ma mnie na celowniku. Zadręczało mnie też pytanie " Kto mnie uratował?". Może Nick, a może ktoś inny. Nie byłam też pewna innych rzeczy i faktów. Powoli układałam je sobie w głowie. Przypomniało mi się ostrzeżenie. To był błąd. Największy nieudany przekręt w tej całej paranoi. Swoim głosem ujawniał zbyt wiele. Był wysoki i słodki jak krew, którą się zachwycał. Nie mogłam przypomnieć sobie dokładnie do kogo należał. Jednego byłam pewna. Tą osobą była KOBIETA.


3 komentarze:

  1. Kiedy kolejny rozdział ? <3 czekam i czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz . Bardzo się w to wkręciłam i czekam na więcej ;*

    http://mylittlelifex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Rozdział XVI

| |

Po bezlitosnym katowaniu zabrakło mi sił na krzyk. Cicho łkałam i plułam krwią. On w końcu przestał. Stał obok mnie. Widziałam tylko zakrwawione, czarne buty. Były od tej pory rzeczą, której nienawidziłam. Jęcząc i wijąc się na wszystkie strony zastanawiałam się jak to jest bić drugą osobę bez opamiętania? Jak czuje się człowiek, który przygląda się własnemu dziełu chamskiej przemocy? On nadal stał. Może odpoczywał, a może czerpał satysfakcję z mojego położenia. Wbiłam lodowatą rękę w ziemię. Powoli z przepełniającego mnie bólu, zbierałam pył pod paznokciami. Nie czułam nóg. Brzuch był tak skatowany, iż nie mogłam nawet go dotknąć. Czułam, że to koniec. On nadal trzymał ten cholerny pręt. Wtem usłyszałam czyjś bieg. Echo niosło ze sobą stukotanie pary butów na chodniku. Wątpiłam w jakąkolwiek pomoc. W końcu zabójcy często mają swoich współpracowników. Jeden bije a drugi pozbywa się ciała. Czułam, że stosunkowo małej postury osoba, która stała tuż obok, nie dała by rady ciągnąć mnie gdzieś dalej. Zresztą udowodniła to przed chwilą. Była bardziej zmęczona samym ciągnięciem ciała niż zadawaniem ran. Tak kończy się każde życie. Prędzej czy później, gorzej lub lepiej. W gronie rodzinnym lub samotnie w szpitalu. Ewentualnie jak ja - zamordowana na chodniku. Dygotałam. Brudną ręką przetarłam twarz. Miałam piasek na wargach. Zostałam po raz ostatni kopnięta, ostrym ciosem w brzuch po czym zakręciło mi się w głowie, powieki ciężko opadły na dół i ...

Jest takie miejsce gromadzące ludzi wielu historii. Jedni cierpią od dziecka, inni nabyli to wraz z wiekiem, a u jeszcze innych zrządzenie losu zagwarantowało zburzenie harmonii ich życia. Krzyki są objawem ran, podobnie jak milczenie. Jak więc to rozróżnić? Ludzie wiary wydobywają z siebie głos, chcą oznajmiać próbę chęci życia. Bardzo często nie zgadzają się z faktem dokonanym i nabierając dystansu szukają wyjścia. Nielicznym się udaję. Większość po okresie pewnego czasu, staje się istnieniem milczącym. Weźmy na przykład takiego ślimaka. Może budzić zdziwienie, ale niech już będzie. Gdy idziesz i nie zauważasz, zgniatasz mu muszelkę. Nawet się nie obejrzysz, tylko po kolejnych trupach idziesz dalej. Jest mniejszy, wolniejszy a co najważniejsze milczy i w twoim wyobrażeniu nie zrobi ci najmniejszej krzywdy. Tak samo gdy rozdepczesz go całkowicie. Zabijesz. Czy słyszałeś kiedyś krzyk ślimaka? Milczy. To samo dzieje się z drugą grupą ludzi. I jeśli teoretycznie nikogo nie zabiłeś to praktycznie robisz to codziennie. Każdego dnia depczesz samotne ślimaki.
Chciałbyś wiedzieć jakie jest niebo? Czy znajdziesz tam wszystkich, których kochasz? I tak, i nie, bo kiedy ty kochasz pana\ panią X, ktoś inny może go nienawidzić. Czy więc będzie on w twoim niebie, czy piekle swojego wroga? Nie odpowiem ci na to. Nie byłam w niebie. Pierwszy, nowy oddech poprzez poranione gardło jest podobny do tego przy narodzinach. Nie byłeś tego świadomy, jednak się stało. Wszyscy inni cieszą się nim bardziej niż ty sam. Pielęgniarki uwijały się przy mnie niczym mrówki. Szeregi lekarzy operowało moje ciało. Jestem im wdzięczna. Chodź z drugiej strony byłam bliżej Olivera. Kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam na biel sufitu, było cicho. Zegar nadal wybijał ten sam rytm. Była trzecia w nocy. Nie mam pojęcia jakiego dnia. Kimeny i cała reszta pewnie poszła odpocząć. Mam jednak poczucie, że za kilka minut przyjdzie ktoś do mojej warty. Pamiętam jak sama czekałam na przebudzenie babci. Kupowałam gorącą czekoladę w automacie i wyglądałam przez szybkę czy może już mogę z nią porozmawiać. Nagle coś zaszumiało przy drzwiach. Zamknęłam oczy. Ktoś wszedł do pokoju. Przystaną przy stoliku i coś położył. Starał się być cicho, aby mnie nie obudzić. Przysiadł przy mnie i czułam teraz każdy jego oddech. To nie było podobne ani do Kim, ani do Leny, tym bardziej do rodziców i Feliksa. Byłam lekko zszokowana tym faktem. Mimo wielkiej chęci ujawnienia, nadal pozostałam w spoczynku. Czekałam na rozwój sytuacji.
- Dlaczego wtedy nie stanąłem. - wyszeptał do siebie.
Jego ręka delikatnie gładziła moją. Miał ciepłe palce.
- Nawet nie wiesz ile znaczysz. Nie umieraj. Walcz.
Jego słowa płynęły niczym melodia. Pochylił się nad łóżkiem i czekał. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wyglądał na wykończonego. Nie wiem ile poświęcił mi czasu ani co widział. Biłam się z myślami czy zacząć rozmowę, czy raczej nadal słuchać jego monologu.
- Przepraszam - było bezgłośne i ledwie słyszalne.
Nagle ocknął się i wraz z odsunięciem, zabrał też swoją rękę z mojej. Był zmieszany i nie dowierzał zaistniałej sytuacji. Swoimi ciemnymi oczami wpatrywał się we mnie. Było ciemno jednak wyraźnie widziałam rysujący się na jego twarzy delikatny uśmiech.
- Hej,Nick.
- Hej, Mo.
Szeptaliśmy.
- Odpocznij, już wychodzę. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Kurczę, najchętniej to bym cię uściskał z tej radości.
Odpowiedziałam uśmiechem.

O poranku zjawiły się wszystkie znane mi twarze. Zadawali mnóstwo pytań nawzajem się karcąc. Podstawowe pytanie brzmiało " Co się stało, kochanie? Jak do tego doszło?". Błądziłam wzrokiem po każdym z nich. Mama wyglądała jakby nie spała przez miesiąc, tata nie zaszczycił mnie swoją dzisiejszą obecnością, bo był w pracy. Kim oskarżała mnie o bałagan w pokoju oraz, że narobiłam jej nie lada zmartwienie. Nicka nigdzie nie było. Natomiast Lena stała przy ramie łóżka i tylko się do mnie uśmiechała. Odwzajemniłam to. Była jak prawdziwa przyjaciółka, która wiedziała, że nie odpowiem na żadne pytanie, bo nie mam na to sił. Tylko w niej znalazłam spokój choć dobrze wiedziałam, że strasznie się o mnie martwiła. Szanowałam przy tym całą resztę. Moją głowę zaprzątał jednak istotny fakt - jak przedstawie zeznania policji. Oczywiste było, że nie będę donosić. Gdybym opowiedziała im o zdarzeniu, wszczęto by śledztwo. Rozzłościłabym tym krzywdziciela i kto wie czy następnym razem miałabym tyle szczęścia i się obudziła. Strasznie się tego bałam. Musiałam być silna. Zabójca Olivera jest na wolności i ma mnie na celowniku. Zadręczało mnie też pytanie " Kto mnie uratował?". Może Nick, a może ktoś inny. Nie byłam też pewna innych rzeczy i faktów. Powoli układałam je sobie w głowie. Przypomniało mi się ostrzeżenie. To był błąd. Największy nieudany przekręt w tej całej paranoi. Swoim głosem ujawniał zbyt wiele. Był wysoki i słodki jak krew, którą się zachwycał. Nie mogłam przypomnieć sobie dokładnie do kogo należał. Jednego byłam pewna. Tą osobą była KOBIETA.


3 komentarze :

Anonimowy pisze...

<3-#1

Anonimowy pisze...

Kiedy kolejny rozdział ? <3 czekam i czekam

My Little Life ❤ pisze...

Świetnie piszesz . Bardzo się w to wkręciłam i czekam na więcej ;*

http://mylittlelifex3.blogspot.com/

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move