wtorek, 26 maja 2015

Rozdział VII

   Wyobraźcie sobie ( tak wiem znowu musicie sobie coś wyobrażać ) nieznajomą osobę. Taką kolorową, uśmiechniętą, ale nie zauważającą was. Teraz dodajcie do tego minę, kiedy zjecie coś tak okropnego, że bierze na wymioty. Oto stworzyliśmy obraz mojej kochanej Kim akcentującej zadowolenie z mojego przyjazdu. Nie wiem czy była to radość czy bardziej obrzydzenie. Albo po prostu euforia z obecności taty i załamka z powodu mojej osoby.
Wysiadłam jakby nigdy nic i obdarowałam ją najlepiej udawanym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Mo, twój pokój jest na pietrze po prawej stronie. Zaraz wszystko ci pokaże, ale najpierw porozmawiam z tatą.
   Cała Kimeny. Szerze to byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. Wolność Tomku w swoim domku, czy jak to tam idzie. Najlepiej, to niech w ogóle się mną nie przejmuje. Jestem jak powietrze nad Arktyką - niewidoczne, zimne i dostępne tylko dla nielicznych. W tle słyszałam ich zadowolone głosy. Kim widocznie dzieliła się z tatą jakąś mega-super wiadomością. Zaczęłam uśmiechać się pod nosem wyobrażając sobie ich rozmowę: " Kim: Dziś w pracy wzrosły nam akcje, klient był zachwycony! Tata: Ohoho cudowna wiadomość! U nas ostatnio walczyliśmy o prawa dla homoseksualnych przeciw przepisom niemieckiego kodeksu karnego, który określał homoseksualizm jako przeciwny naturze nierząd. Kim : Przecież to paragraf 175 z 1871 r.! Tata : Haha, myślałem, ze cię nabiorę córeczko ".
Czyli wywnioskowaliście to samo co ja. Nuda, nuda, nuda! Nigdy nie pójdę na prawo jak oni. Zresztą kto zapamiętuję całe prawo na pamięć? Podobno Kim nauczyła się go jak tabliczki mnożenia. Żenada.
   Życie płata różne figle. Musimy być przygotowani na wszystko.Weszłam do pomieszczenia pełnego zapachu róż. Było słodko, że aż mdliło. Białe meble, gdzieniegdzie trochę błękitu, lekkiego różu, żółci. Ani grama kurzu. Wszystko poukładane na swoje miejsca. Zaciekawiła mnie szafa z jakimiś antykami. Wszystkie opisane. Jedna waza jak się doczytałam pochodziła z połowy XVIII wieku, z czasów cesarza Qianlong, czwartego w dynastii Qing. Krótko mówiąc - Chiny. Nie wierzycie? Naprawdę  nie zmyślam. Facet żył i miał się dobrze aż do czasu gdy mu odbiło. Czuje teraz tą chińską muzyczkę, smoki i lampiony puszczane w Święto Yuanxiao. Moja siostrzyczka musi być naprawdę zdrowo szurnięta. Już miałam wchodzić po schodach na górę kiedy zobaczyłam TO COŚ! Mój boże, serce miałam w gardle. Ręce zaczęły się pocić i stanęłam jak wryta. Zdałam się na najpiskliwszy krzyk. Obok w domu sąsiadów zaczął szczekać pies. Kim i tata zjawili się błyskawicznie.
- Co się dzieje? -Kim wyglądała na przerażoną.
- Ta..ta..tam, tam - nie mogłam wydusić słów - Fuuu, ten po..potwór!
Kimeny podrapała się po głowie, następnie odwróciła twarz i rozchmurzyła się. Nagle wybuchła śmiechem.
- Boisz się węża! - po czym wyjęła go z terrarium i zawiesiła sobie na szyi - To jest Lilith.
Głaskała go niczym pieska czy chociażby chomika. Był obślizgły i dziwiłam się sobie, że jeszcze nie zwymiotowałam. Teraz zwróciła się do ojca :
- Zapomniałam ci o niej powiedzieć.  Lilith jak hebrajska kobieta-demon, pierwsza żona Adama.
- Mi bardziej pasuje opis tego imienia jako upiorzyca, groźna dla kobiet w ciąży.
Widzicie sama mówiłam, że ich żarty to nie żarty i są idiotyczne. Takie przechwalanie się wiedzą. 
- Weź to coś ode mnie! Fuuu , bła..ga..gam!
Kim uśmiechnęła się szyderczo. 
- Wezmę o ile nie będziesz mówiła "to coś" tylko Lilith. Ona jest naprawdę niegroźna.
Aż bałam się co mają jej sąsiedzi oprócz tego cholernego psa, który nadal szczekał. A może to nie pies tylko Cerber prosto z Hadesu.
- Okey, okey - mówiłam pośpiesznie, modląc się aby zabrała węża.
Kiedy zamknęła terrarium, wystartowałam najszybciej jak się dało do rzekomo mojego pokoju i tam zostałam do odjazdu taty. Oczywiście dokładnie go przeszukałam. Nigdy nie wiadomo co szurnięta Kim tu trzymała. Właśnie wyczołgiwałam się spod łóżka. Wtedy usłyszałam jej kroki. Więc jednak o mnie pamięta. O zgrozo! A tak starałam się być cicho. Zapukała.
- Molly, mogę wejść?
( Nie nie możesz.)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział VII

| |

   Wyobraźcie sobie ( tak wiem znowu musicie sobie coś wyobrażać ) nieznajomą osobę. Taką kolorową, uśmiechniętą, ale nie zauważającą was. Teraz dodajcie do tego minę, kiedy zjecie coś tak okropnego, że bierze na wymioty. Oto stworzyliśmy obraz mojej kochanej Kim akcentującej zadowolenie z mojego przyjazdu. Nie wiem czy była to radość czy bardziej obrzydzenie. Albo po prostu euforia z obecności taty i załamka z powodu mojej osoby.
Wysiadłam jakby nigdy nic i obdarowałam ją najlepiej udawanym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Mo, twój pokój jest na pietrze po prawej stronie. Zaraz wszystko ci pokaże, ale najpierw porozmawiam z tatą.
   Cała Kimeny. Szerze to byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. Wolność Tomku w swoim domku, czy jak to tam idzie. Najlepiej, to niech w ogóle się mną nie przejmuje. Jestem jak powietrze nad Arktyką - niewidoczne, zimne i dostępne tylko dla nielicznych. W tle słyszałam ich zadowolone głosy. Kim widocznie dzieliła się z tatą jakąś mega-super wiadomością. Zaczęłam uśmiechać się pod nosem wyobrażając sobie ich rozmowę: " Kim: Dziś w pracy wzrosły nam akcje, klient był zachwycony! Tata: Ohoho cudowna wiadomość! U nas ostatnio walczyliśmy o prawa dla homoseksualnych przeciw przepisom niemieckiego kodeksu karnego, który określał homoseksualizm jako przeciwny naturze nierząd. Kim : Przecież to paragraf 175 z 1871 r.! Tata : Haha, myślałem, ze cię nabiorę córeczko ".
Czyli wywnioskowaliście to samo co ja. Nuda, nuda, nuda! Nigdy nie pójdę na prawo jak oni. Zresztą kto zapamiętuję całe prawo na pamięć? Podobno Kim nauczyła się go jak tabliczki mnożenia. Żenada.
   Życie płata różne figle. Musimy być przygotowani na wszystko.Weszłam do pomieszczenia pełnego zapachu róż. Było słodko, że aż mdliło. Białe meble, gdzieniegdzie trochę błękitu, lekkiego różu, żółci. Ani grama kurzu. Wszystko poukładane na swoje miejsca. Zaciekawiła mnie szafa z jakimiś antykami. Wszystkie opisane. Jedna waza jak się doczytałam pochodziła z połowy XVIII wieku, z czasów cesarza Qianlong, czwartego w dynastii Qing. Krótko mówiąc - Chiny. Nie wierzycie? Naprawdę  nie zmyślam. Facet żył i miał się dobrze aż do czasu gdy mu odbiło. Czuje teraz tą chińską muzyczkę, smoki i lampiony puszczane w Święto Yuanxiao. Moja siostrzyczka musi być naprawdę zdrowo szurnięta. Już miałam wchodzić po schodach na górę kiedy zobaczyłam TO COŚ! Mój boże, serce miałam w gardle. Ręce zaczęły się pocić i stanęłam jak wryta. Zdałam się na najpiskliwszy krzyk. Obok w domu sąsiadów zaczął szczekać pies. Kim i tata zjawili się błyskawicznie.
- Co się dzieje? -Kim wyglądała na przerażoną.
- Ta..ta..tam, tam - nie mogłam wydusić słów - Fuuu, ten po..potwór!
Kimeny podrapała się po głowie, następnie odwróciła twarz i rozchmurzyła się. Nagle wybuchła śmiechem.
- Boisz się węża! - po czym wyjęła go z terrarium i zawiesiła sobie na szyi - To jest Lilith.
Głaskała go niczym pieska czy chociażby chomika. Był obślizgły i dziwiłam się sobie, że jeszcze nie zwymiotowałam. Teraz zwróciła się do ojca :
- Zapomniałam ci o niej powiedzieć.  Lilith jak hebrajska kobieta-demon, pierwsza żona Adama.
- Mi bardziej pasuje opis tego imienia jako upiorzyca, groźna dla kobiet w ciąży.
Widzicie sama mówiłam, że ich żarty to nie żarty i są idiotyczne. Takie przechwalanie się wiedzą. 
- Weź to coś ode mnie! Fuuu , bła..ga..gam!
Kim uśmiechnęła się szyderczo. 
- Wezmę o ile nie będziesz mówiła "to coś" tylko Lilith. Ona jest naprawdę niegroźna.
Aż bałam się co mają jej sąsiedzi oprócz tego cholernego psa, który nadal szczekał. A może to nie pies tylko Cerber prosto z Hadesu.
- Okey, okey - mówiłam pośpiesznie, modląc się aby zabrała węża.
Kiedy zamknęła terrarium, wystartowałam najszybciej jak się dało do rzekomo mojego pokoju i tam zostałam do odjazdu taty. Oczywiście dokładnie go przeszukałam. Nigdy nie wiadomo co szurnięta Kim tu trzymała. Właśnie wyczołgiwałam się spod łóżka. Wtedy usłyszałam jej kroki. Więc jednak o mnie pamięta. O zgrozo! A tak starałam się być cicho. Zapukała.
- Molly, mogę wejść?
( Nie nie możesz.)



0 komentarze :

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move