wtorek, 13 października 2015

Rozdział XIII

Pierwszy tydzień w nowej szkole był do przeżycia. Lena wprowadziła mnie we wszelakie tajniki mrocznego programu nauczania w Rooster Elementary School. Wiedziałam dobrze, że siwy gościu w okrągłych okularach to profesor Mejerso, który jest nieugięty i żadne zwolnienia czy tłumaczenia, go nie obchodzą. U niego to większość uczniów Rooster rozpaczliwie błaga o przepuszczenie do kolejnej klasy. Natomiast profesor Mucha to szczupła i wysportowana kobieta, która nie wiadomo czemu uczy biologii. Większość uważa, że kierowała się znaczeniem nazwiska przez co popadła w paranoję i teraz męczy wszystkich słynnym " Musca domestica". Za każde chociażby maleńkie nawiązanie do tego owada, zadaje referaty. Można śmiało powiedzieć, że Rooster School ma muchę w małym paluszku, jakkolwiek to by dziwnie nie brzmiało. Mr. Krzyżowski to mistrz w usypianiu. Spokojnie na tą lekcję można przynieść poduszkę i policzyć owce czy tam kaczki, co tylko się chce. Okropnie przynudza. Słowo daję! Sprawdzone info, gdyż to pierwszą lekcję miałam z nim. Przy jego sali stoją dwa automaty, co wcale mnie nie dziwi. Zaspani uczniowie kupują kawę aby dotrwać do końca jego wykładów.
Rooster E.S. jak to szkoła publiczna jest ogromna. Ma 4 piętra, parter i nawiedzoną piwnicę z szatniami. Budowana w starym stylu, porośnięta winoroślem. Tylko hala do ćwiczeń wydaje się być wytworem XXI wieku. Ogromne okna zakończone są bogatymi zdobieniami, które ubarwiają cały, ceglany budynek. Główne wejście charakteryzuje się ogromnymi, drewnianymi drzwiami. Strzegą je dwa szkaradne gargulce wykonane z marmuru. Może właśnie ze względu na nie, większość tej społeczności wchodzi bocznymi wejściami do szkoły. Mnie również przerażają te demoniczne stwory z otwartymi pyskami, gotowymi zjeść na miejscu ( ewentualnie na wynos ) i długimi, szpiczastymi skrzydłami przytwierdzonymi do łap. Przechodząc do samych uczniów to : Napakowani kolesie, lalusie za 5 zł, nerdy oraz kujony do kwadratu, nudziarze powtarzający swoje kawały po raz setny, puste ździry, tapeciary i szaraczki. Podsumowując wszystko co powinno być aby wkurzać, wyprowadzać z równowagi i pomagać w ściąganiu z klasówek. Lena należała bardziej do mieszanki normalnego człowieka, kujona podzielonego przez 5 ( dobrze wiedziałam, że uczy się, bo musi i ściąga od lepszych również z tego samego powodu ) plus niezłej laski. Wynik jest prosty. Brak chłopaka, co sama potwierdziła. Żaden facet nie interesuje się porządną dziewczyną. Ich kręcą wariatki i idiotki. Oczywiście są wyjątki.
- To Osi, a za nią Marta. Oo - westchnęła Lena na widok piegowatego chłopaka - Hej Tom!
Kąciki jego ust wygięły się w uroczy uśmiech, jednak nie odpowiedział. Przez minutę popatrzył na mnie, nim całkowicie się minęliśmy.
- Ta w niebieskim swetrze do Loter - po chwili dodała - straszna jędza. 
Szłyśmy przez hol wypełniony masą ludzi. Wiedziałam, że jeśli zapamiętam chociaż 10% imion, które tak sumiennie przedstawia mi moja nowa towarzyszka, będzie to niezwłoczny sukces.
- Kazio to finalista wszystkich olimpiad matematycznych - kontynuowała - O, a ta w zielonej bluzie to Red. Red!- krzyknęła w jej stronę, a ta spokojnie odmachała po czym wróciła do rozmowy ze swoją koleżanką.
- Derek nie lubi Sema więc często się biją. Zresztą tak samo jak Jessi i Viola - zaśmiała się pod nosem. Byłam przekonana, że to co mówiła na pewno było w pewien sposób zabawne, ponieważ znała tych ludzi. Dla mnie to tylko imiona. - Osobiście kibicuję Violi- przystanęła i ścisnęła wargi. Jej wzrok wbity był w wcześniej przedstawianym chłopaku. Kilka metrów od nas namiętnie całował dziewczynę ubraną w okropną sukienkę. Co jak co, ale ja bym się tak nie ubrała. Po za tym miała tyle makijażu, że na zajęcia plastyczne będę wiedziała skąd brać farbę. Wystarczyło by troszeczkę z niej zetrzeć, aby namalować obraz. Lena tym czasem robiła maślane oczy do ignorującego ją totalnie mięśniaka.
- To Tom, tak? - wyrwałam ją z zamyśleń.
- Taa
- Ei, rozpływasz się jak czekoladka, dziewczyno! - szturchnęłam ją w ramię - A ta obok niego?
- I tak nie mam szans - spuściła głowę - Ahh
- No kto to?
- Jessi.
Wszystko nabrało sensu. To oczywiste, że kibicuje Violi skoro Jessi to jej rywalka. Wróg twojego wroga to twój przyjaciel. Z końca korytarza dobiegały wiwaty i piski. Tłum otaczał kilkoro uczniów. Zarys jednej z sylwetek wydał się mi znajomy. Nie mogłam jednak zbyt długo się zastanawiać, bo znikł mi z oczu. Przodujący brunet przyciskał do swojego ramienia ładną dziewczynę, natomiast cała otaczająca go reszta krzyczała " Mistrz jest jeden! Mistrz jest jeden! ". Nagle Lena ocknęła się z zauroczenia i gorączkowo zaczęła tłumaczyć co jest grane. Była moją wikipedią po Rooster School.
- Marcel to koszykarz. Naprawdę świetny! W dodatku takie z niego ciasteczko szkolne - do niego Lena również robiła słodkie oczka kiedy przechodził, jednak nie miały takiego błysku co przy Tomie.
- Okazujesz mu zawsze takie zainteresowanie? - oburzyłam się - Tylko dlatego, że jest jak go nazwałaś " cisteczkiem" ? Dziewczyno chodzi ci o popularność czy miłość? 
- Mo, o co ci chodzi? Każda dziewczyna tak robi. Tobie on się nie podoba? Spokojnie mogłabyś go mieć. Zresztą każdego - zmierzyła mnie wzrokiem - Bo jesteś... - urwała.
- Bo jestem co? 
- Bo jesteś ładna, okey? Zadowolona? Ja jestem szarą myszką i myślisz, że nie widzę jak te wszystkie suki na ciebie patrzą tylko po to żebyś dołączyła do ich grupy? 
- Przesadzasz, okey? Daj spokój z tym i nie odchodź od tematu. Zależy ci na Tomie, to po jaką cholerę zarywasz do każdego przystojnego i popularnego? Wcale się nie dziwię, że twój ideał chodzi z Jessi skoro ty pokazujesz na około, że każdy chłopak z sfery plus jest mile widziany w twoim łóżku.
- Wielkie dzięki!- miała czerwone ze złości policzki - Mało o mnie wiesz, a ja o tobie. Marcel to ideał Rooster, podobnie jak jego najlepszy kumpel - Nick. A ta pusta lala co z nim idzie to Adel. Dla ścisłości. Do usług - mówiła to z wielkim poirytowaniem - A i ciekawostka. Była z Nickiem, ale go rzuciła gdy tylko przegrał mecz o wejście do półfinałów. Ludzie robili zakłady o to czy serio z nim będzie czy nie, i czy Nick będzie dalej przyjaźnił się z Marcelem. 
- A przypadkiem oni nie są razem w drużynie? 
- Nie są. To kapitanowie dwóch różnych reprezentacji. Nietrudno się domyśleć, że skoro Nick wtedy przegrał to Marcel zgarnął i wygraną, i dziewczynę.  Chłopaki mają podobno zasadę " Na zawodach- wrogowie, w życiu prywatnym- przyjaciele".
Imię " Nick" ożywiło mnie na tyle, że miałam chęć zasypać urażoną Lenę kolejnymi pytaniami.
- Chodź, bo się spóźnimy - pociągnęła mnie, gdy patrzyłam na oddalającego się Marcela z Adel.




11 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie :) zapraszam do mnie normalgirl999.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe opowiadanie :) zapraszam do mnie normalgirl999.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Oberwuje :) Ciekawie piszesz, widać, ze masz talent :)
    http://jestesbochcesz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie ci dziękuję:) Ja również cb obserwuję :3

      Usuń
  4. Świetny wygląd bloga ;* a Twoje posty potrafią wciągnąć :*
    Może wspólna obserwacja ? Daj znać u mnie justperfectfashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :* Takie komentarze motywują mnie do dalszej pracy:*

      Usuń
  5. Thank you very much! Of course, I already Following you! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. I love your blog!
    Do you want to support each other's blog by following each other?:) Please let me know if you do so I can follow you right back

    http://beautybeybi.blogspot.com.tr/

    OdpowiedzUsuń
  7. Koszykarze są super <- #1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, kto by nie chciał takiego wysokiego, przystojnego mężczyzny :3

      Usuń

Rozdział XIII

| |

Pierwszy tydzień w nowej szkole był do przeżycia. Lena wprowadziła mnie we wszelakie tajniki mrocznego programu nauczania w Rooster Elementary School. Wiedziałam dobrze, że siwy gościu w okrągłych okularach to profesor Mejerso, który jest nieugięty i żadne zwolnienia czy tłumaczenia, go nie obchodzą. U niego to większość uczniów Rooster rozpaczliwie błaga o przepuszczenie do kolejnej klasy. Natomiast profesor Mucha to szczupła i wysportowana kobieta, która nie wiadomo czemu uczy biologii. Większość uważa, że kierowała się znaczeniem nazwiska przez co popadła w paranoję i teraz męczy wszystkich słynnym " Musca domestica". Za każde chociażby maleńkie nawiązanie do tego owada, zadaje referaty. Można śmiało powiedzieć, że Rooster School ma muchę w małym paluszku, jakkolwiek to by dziwnie nie brzmiało. Mr. Krzyżowski to mistrz w usypianiu. Spokojnie na tą lekcję można przynieść poduszkę i policzyć owce czy tam kaczki, co tylko się chce. Okropnie przynudza. Słowo daję! Sprawdzone info, gdyż to pierwszą lekcję miałam z nim. Przy jego sali stoją dwa automaty, co wcale mnie nie dziwi. Zaspani uczniowie kupują kawę aby dotrwać do końca jego wykładów.
Rooster E.S. jak to szkoła publiczna jest ogromna. Ma 4 piętra, parter i nawiedzoną piwnicę z szatniami. Budowana w starym stylu, porośnięta winoroślem. Tylko hala do ćwiczeń wydaje się być wytworem XXI wieku. Ogromne okna zakończone są bogatymi zdobieniami, które ubarwiają cały, ceglany budynek. Główne wejście charakteryzuje się ogromnymi, drewnianymi drzwiami. Strzegą je dwa szkaradne gargulce wykonane z marmuru. Może właśnie ze względu na nie, większość tej społeczności wchodzi bocznymi wejściami do szkoły. Mnie również przerażają te demoniczne stwory z otwartymi pyskami, gotowymi zjeść na miejscu ( ewentualnie na wynos ) i długimi, szpiczastymi skrzydłami przytwierdzonymi do łap. Przechodząc do samych uczniów to : Napakowani kolesie, lalusie za 5 zł, nerdy oraz kujony do kwadratu, nudziarze powtarzający swoje kawały po raz setny, puste ździry, tapeciary i szaraczki. Podsumowując wszystko co powinno być aby wkurzać, wyprowadzać z równowagi i pomagać w ściąganiu z klasówek. Lena należała bardziej do mieszanki normalnego człowieka, kujona podzielonego przez 5 ( dobrze wiedziałam, że uczy się, bo musi i ściąga od lepszych również z tego samego powodu ) plus niezłej laski. Wynik jest prosty. Brak chłopaka, co sama potwierdziła. Żaden facet nie interesuje się porządną dziewczyną. Ich kręcą wariatki i idiotki. Oczywiście są wyjątki.
- To Osi, a za nią Marta. Oo - westchnęła Lena na widok piegowatego chłopaka - Hej Tom!
Kąciki jego ust wygięły się w uroczy uśmiech, jednak nie odpowiedział. Przez minutę popatrzył na mnie, nim całkowicie się minęliśmy.
- Ta w niebieskim swetrze do Loter - po chwili dodała - straszna jędza. 
Szłyśmy przez hol wypełniony masą ludzi. Wiedziałam, że jeśli zapamiętam chociaż 10% imion, które tak sumiennie przedstawia mi moja nowa towarzyszka, będzie to niezwłoczny sukces.
- Kazio to finalista wszystkich olimpiad matematycznych - kontynuowała - O, a ta w zielonej bluzie to Red. Red!- krzyknęła w jej stronę, a ta spokojnie odmachała po czym wróciła do rozmowy ze swoją koleżanką.
- Derek nie lubi Sema więc często się biją. Zresztą tak samo jak Jessi i Viola - zaśmiała się pod nosem. Byłam przekonana, że to co mówiła na pewno było w pewien sposób zabawne, ponieważ znała tych ludzi. Dla mnie to tylko imiona. - Osobiście kibicuję Violi- przystanęła i ścisnęła wargi. Jej wzrok wbity był w wcześniej przedstawianym chłopaku. Kilka metrów od nas namiętnie całował dziewczynę ubraną w okropną sukienkę. Co jak co, ale ja bym się tak nie ubrała. Po za tym miała tyle makijażu, że na zajęcia plastyczne będę wiedziała skąd brać farbę. Wystarczyło by troszeczkę z niej zetrzeć, aby namalować obraz. Lena tym czasem robiła maślane oczy do ignorującego ją totalnie mięśniaka.
- To Tom, tak? - wyrwałam ją z zamyśleń.
- Taa
- Ei, rozpływasz się jak czekoladka, dziewczyno! - szturchnęłam ją w ramię - A ta obok niego?
- I tak nie mam szans - spuściła głowę - Ahh
- No kto to?
- Jessi.
Wszystko nabrało sensu. To oczywiste, że kibicuje Violi skoro Jessi to jej rywalka. Wróg twojego wroga to twój przyjaciel. Z końca korytarza dobiegały wiwaty i piski. Tłum otaczał kilkoro uczniów. Zarys jednej z sylwetek wydał się mi znajomy. Nie mogłam jednak zbyt długo się zastanawiać, bo znikł mi z oczu. Przodujący brunet przyciskał do swojego ramienia ładną dziewczynę, natomiast cała otaczająca go reszta krzyczała " Mistrz jest jeden! Mistrz jest jeden! ". Nagle Lena ocknęła się z zauroczenia i gorączkowo zaczęła tłumaczyć co jest grane. Była moją wikipedią po Rooster School.
- Marcel to koszykarz. Naprawdę świetny! W dodatku takie z niego ciasteczko szkolne - do niego Lena również robiła słodkie oczka kiedy przechodził, jednak nie miały takiego błysku co przy Tomie.
- Okazujesz mu zawsze takie zainteresowanie? - oburzyłam się - Tylko dlatego, że jest jak go nazwałaś " cisteczkiem" ? Dziewczyno chodzi ci o popularność czy miłość? 
- Mo, o co ci chodzi? Każda dziewczyna tak robi. Tobie on się nie podoba? Spokojnie mogłabyś go mieć. Zresztą każdego - zmierzyła mnie wzrokiem - Bo jesteś... - urwała.
- Bo jestem co? 
- Bo jesteś ładna, okey? Zadowolona? Ja jestem szarą myszką i myślisz, że nie widzę jak te wszystkie suki na ciebie patrzą tylko po to żebyś dołączyła do ich grupy? 
- Przesadzasz, okey? Daj spokój z tym i nie odchodź od tematu. Zależy ci na Tomie, to po jaką cholerę zarywasz do każdego przystojnego i popularnego? Wcale się nie dziwię, że twój ideał chodzi z Jessi skoro ty pokazujesz na około, że każdy chłopak z sfery plus jest mile widziany w twoim łóżku.
- Wielkie dzięki!- miała czerwone ze złości policzki - Mało o mnie wiesz, a ja o tobie. Marcel to ideał Rooster, podobnie jak jego najlepszy kumpel - Nick. A ta pusta lala co z nim idzie to Adel. Dla ścisłości. Do usług - mówiła to z wielkim poirytowaniem - A i ciekawostka. Była z Nickiem, ale go rzuciła gdy tylko przegrał mecz o wejście do półfinałów. Ludzie robili zakłady o to czy serio z nim będzie czy nie, i czy Nick będzie dalej przyjaźnił się z Marcelem. 
- A przypadkiem oni nie są razem w drużynie? 
- Nie są. To kapitanowie dwóch różnych reprezentacji. Nietrudno się domyśleć, że skoro Nick wtedy przegrał to Marcel zgarnął i wygraną, i dziewczynę.  Chłopaki mają podobno zasadę " Na zawodach- wrogowie, w życiu prywatnym- przyjaciele".
Imię " Nick" ożywiło mnie na tyle, że miałam chęć zasypać urażoną Lenę kolejnymi pytaniami.
- Chodź, bo się spóźnimy - pociągnęła mnie, gdy patrzyłam na oddalającego się Marcela z Adel.




11 komentarze :

Anonimowy pisze...

Ciekawe opowiadanie :) zapraszam do mnie normalgirl999.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Ciekawe opowiadanie :) zapraszam do mnie normalgirl999.blogspot.com

Unknown pisze...

Oberwuje :) Ciekawie piszesz, widać, ze masz talent :)
http://jestesbochcesz.blogspot.com

Unknown pisze...

Bardzo ci dziękuję :D

Unknown pisze...

Ogromnie ci dziękuję:) Ja również cb obserwuję :3

Unknown pisze...

Świetny wygląd bloga ;* a Twoje posty potrafią wciągnąć :*
Może wspólna obserwacja ? Daj znać u mnie justperfectfashion.blogspot.com

Unknown pisze...

Dziękuję Ci bardzo :* Takie komentarze motywują mnie do dalszej pracy:*

Unknown pisze...

Thank you very much! Of course, I already Following you! :*

Beauty beybi pisze...

I love your blog!
Do you want to support each other's blog by following each other?:) Please let me know if you do so I can follow you right back

http://beautybeybi.blogspot.com.tr/

Anonimowy pisze...

Koszykarze są super <- #1

Unknown pisze...

Wiadomo, kto by nie chciał takiego wysokiego, przystojnego mężczyzny :3

Prześlij komentarz

.

Elegant Rose - Move